przez wilczyca Cz, 21.05.2009 21:58
Byłam dzis u znajomych - duńska Polonia jest nielicznym i klaustrofobicznym zgromadzeniem. Ciężko jest zaprzyjaźnić się z tłumem... Natomiast oni - ciesząca się życiem zwykła para, niezwykła w zakochaniu sie w sobie - na bakier z kulturą i sztuką (może dlatego tak się rozumiemy)...Przyszłam do nich, posiedziałam, powzdychałam nad "Pestką", nad Panią Jandą...nigdy nie byłam cierpliwą fanką z jednym zamiłowaniem. Jeśli nie robię 3 rzeczy naraz - to nie umiem się skupić...Ale na obrzeżach mojej swiadomości zawsze jest ta fascynacja fenomenem Kobiety, która jest tak bliska wielu z nas. Dziwne, bo nikt tak naprawdę Pani nie zna..A jednak tylu ludzi się do Pani garnie...W każdym razie powzdychałam chwilę i...znajoma z szuflady wyjęła książkę "Moja droga B.". I mówi do mnie: "Miałam Ci ją dać na urodziny". Marzyłam o kocie - brytyjski, niebiskim. A jednak ta książka bardziej mnie ucieszyła. Cholera, jak na ironię nie lubię patetyzmu..
Bo ja zła kobieta jestem.