Pani Krysiu... obejrzałam... najpierw były łzy... teraz siedzę sama w ciemnym pokoju... milczę...
DZIĘKUJĘ PANI.
Kłaniam się Pani głęboko
Julita
PS. (3:40)
W głowie kołaczą mi myśli z filmu… Pani słowa ,,Zawsze było dobrze" ; ,,Spałam obok na zbyt małym łóżku, myślałam ,,A tam, to tylko na chwilę, poprawi Mu się i przeniesiemy Go na górę do sypialni…”
Pani do końca nie dopuszczała tej myśli…
Wybiegłam z tego kina... nie chciałam żeby ktoś mnie taką zaszlochaną widział? Nie wiem, nie byłam jedyna... ale chyba najbardziej... Chyba chciałam być sama i sama to wszystko w sobie przeżywać już po...
Kłębek myśli… dopiero teraz zobaczyłam co to jest prawdziwa Miłość, wcześniej błędnie o tym myślałam, teraz to widzę.
Myślę teraz o Pani i Panu Edwardzie… i o tym wszystkim co zobaczyłam, co usłyszałam dziś, właściwie wczoraj w Pani monologu…
Bardzo głęboko przeżywam ten film, Państwa historię...
Życie (stanowczo zbyt) łatwo przechodzi w śmierć…
Zamilkłam Pani Krysiu... Zamilkłam, rozmyślam, nie daje mi to spokoju. Ten film boli. Mnie zabolało. Cierpienie Państwa.
Teraz mi się wszystko wydaje bez sensu. Tzn. te rzeczy które są tak naprawdę drobnostkami a które wyolbrzymiałam w stopniu niepojętym. Zatrzymał mnie Pani monolog w jakimś takim bezruchu...
Chylę czoła przed Panią.
(Zastanawiałam się czy dopisać ten PS, jeśli z czymś przecholowałam to niechcący i z góry przepraszam, ale chciałam się tym z Panią podzielić.)
J.