Moja droga K
Z zachwytem oglądam wszystkie zdjęcia z planu. Ależ Pani posiwiała. Gdybym nie wiedziała, że to charakteryzacja do nowej roli, to pomyślałabym, że to przez nas...
Ciekawa jestem jak wyszła scena telefonu. Jak zagrać scenę, w której dowiadujemy się, że umarł nam ktoś bliski? Niech pani patrzy, Pani Krysiu, jak to jest. W życiu nie mamy takiej możliwości, gramy tak, jak nam natura każe, ona reżyseruje każdy nasz gest i słowo. Samemu niczego nie można przewidzieć, zaplanować. Więc w tym kontekście odgrywanie scen, w których człowiek jest szarpany przez różnego rodzaju emocje, a konkretnie te związane ze śmiercią kogoś bliskiego, to w pewnym sensie takie mierzenie się z siłami natury, próba dorównania jej, a może nawet przezwyciężenia i poprawienia, o czym świadczą liczne duble. Tak mi to przyszło na myśl, bo blisko 2 lata temu, będąc w pracy, dowiedziałam się przez telefon, że w wypadku samochodowym zginęła moja cioteczna siostra, lat 27. Szok, zaskoczenie, całkowite nieprzygotowanie, bezradność, żal, nieopisany smutek. Jej pogrzeb był dla mnie wręcz traumatycznym przeżyciem... A jednak prawie żadnej łzy do tej pory, nigdy bym nie pomyślała... Nie pogodziłam się, choć musiałam przyjąć do wiadomości. I tak pewnie jeszcze długo będzie, dopóki słyszę jej głos.
I pod wpływem Pani wpisu w dzienniku zaczęłam sobie przypominać, jak ja to wszystko "zagrałam" i zastanawiać się, czy Pani zagrałaby to lepiej ode mnie? Krótko mówiąc - jak to jest, Pani Krysiu? To skupienie, o którym Pani pisze, to co ono w praktyce oznacza? Czym jest? Wyobrażaniem sobie czegoś?
Przepraszam za to pytanie, ale musialam.
Serdecznie Panią pozdrawiam i czekam na film...