nie smuccie sie, bo przeciez lepiej chyba pamietac te wesole chwile.. dzis dostalam e-maila wlasnie z takimi historiami o papiezu dlatego je zamieszczam tu bo z niektorych bardzo usmialam...i mysle ze on by wolal zebysmy juz nie plakali tylko mysleli o nim jako o kims kto zrobil wiele mial poczucie humoru...
Władca serc i umysłów
„Z Was panocku jest taki biskup, jak ze mnie papież”, usłyszał pasterz archidiecezji krakowskiej, Karol Wojtyła, od pewnego gazdy, z którym – ubrany po cywilnemu - wdał się przed laty w rozmowę na szlaku górskiej wędrówki. Ale czy prosty góral mógł przypuszczać, że na swej ziemskiej drodze spotkał właśnie najbardziej niekonwencjonalnego przedstawiciela stanu duchownego?
Bo też jego rozmówca w pełni na takie określenie zasługuje. Nawet jako najwyższy dostojnik Kościoła używał czasem słów, które jednych bawiły, innych szokowały. W 1965 roku – już jako metropolita krakowski – przyjechał na pogrzeb biskupa pomocniczego w Częstochowie. Witając się z hierarchami jakoś pominął biskupa z Siedlec. Zorientowawszy się w gafie wypalił „świnia jestem, nie przywitałem Księdza Biskupa”.
To ta „normalność” Karola Wotyły zjednuje mu serca i umysły ludzi na całym świecie. I choć niektórzy chcą w nim widzieć przede wszystkim żywy pomnik wiary i nadziei, to przecież ogromną większość fascynują i przyciągają do niego te właśnie proste zachowania i dla wszystkich zrozumiałe słowa, którymi się posługuje.
Wadowickie kremówki
A potem przyszła matura i owe sławne „kremówki”, wspominane z tak wielkim sentymentem. A dalej był teatr – kolejna pasja młodego Karola. „O ukochana siostro ma, Ismeno, czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych żadnej na świecie los nam nie oszczędza?” - gdy w 1999 roku Ojciec ¦więty cytował z pamięci swoją rolę sprzed ponad 60 lat, na wadowickim rynku wybuchł szał radości. Są tacy, a był wśród nich sam Osterwa, którzy twierdzą, że decyzja Wojtyły wstąpienia do stanu duchownego pozbawiła polską scenę jednego z największych talentów aktorskich.
To niewykluczone! Dość wspomnieć pierwszą pielgrzymkę papieża do Polski i jego pamiętne słowa: ”Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi... Tej Ziemi. Zawieszenie głosu po pierwszej części zdania, tak uwypuklające znaczenie części drugiej, odnoszącej się do ówczesnej sytuacji w Polsce, to prawdziwy aktorski majstersztyk.
Zamiłowanie do wysiłku fizycznego, połączonego w późniejszych latach z kontemplowaniem przyrody, pozostało przyszłemu papieżowi na długie lata wędrówek po górskich szlakach, narciarskich szusów zimą czy kajakowania na Mazurach i Suwalszczyźnie. Właśnie podczas takiego letniego wyjazdu z młodzieżą na Mazury wezwano go pilnie do Warszawy i zakomunikowano, że otrzymał nominację biskupią. Kardynał Wyszyński zapytał go, co zamierza zrobić. ”Wracam na Mazury, do młodzieży” , odparł Wojtyła.
Ale czy innych słów może używać człowiek, który w latach dziecięcych uganiał się za piłką po boisku i – jak wielu innych chłopców – miał swego piłkarskiego idola, „Martynę”, czołowego obrońcę lwowskiej „Pogoni” i ówczesnej reprezentacji Polski. „Martyna” – Wojtyła najbardziej jednak lubił stać na bramce, a gola trudno mu było strzelić, bo – jak wspominali koledzy – „chłop był fest, ręce miał długie”.
Przywitany entuzjastycznie przez swych wychowanków, których największym zmartwieniem było jak teraz będą się do niego zwracać (zawsze mówili „Wujku”), powiedział: ”nie ma powodu, żeby 'Wujek' został zlikwidowany” i pływał z młodymi przyjaciółmi aż do roku 1978, kiedy to jak sam powiedział: ”przesiadł się z kajaka na Łódź Piotrową”.
Zanim to jednak nastąpiło - 16 lat przed rozpoczęciem pontyfikatu - przyszły papież dojeżdżający z Krakowa, wykładał etykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Z tych czasów pochodzi urocza opowieść ówczesnej studentki, Krystyny Sajdok z Chełma ¦ląskiego. Jednym z jej kolegów - studentów był ksiądz, który zjawił się na egzamin, choć nigdy nie był na żadnym wykładzie Karola Wojtyły i na oczy go nie widział. Ksiądz profesor, w zwykłej sutannie, prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną. "Stary, ty też na egzamin?" - zapytał student. "Tak" - odpowiedział zgodnie z prawdą profesor, nie dodając ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Po czym wdali się w godzinną rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów. Ksiądz-student z podziwem popatrzył na ks. Wojtyłę i stwierdził: "Stary, jaki ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie ksiądz profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję!". "Dobrze - zgodził się pokornie ks. Wojtyła - ale powiedz mi szczerze, dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie?". "Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne i wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością" - odpowiedział student. "Daj indeks, jestem Wojtyła" - oświadczył wówczas rozmówca i wpisał oniemiałemu z przerażenia studentowi 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na wykłady
Niewiele mogło wytrącić z równowagi przyszłego papieża. Nawet, gdy już ”przesiadł się” do Watykanu, wcale się nie przejął, gdy pierwszą reakcją tłumu oczekującego na placu ¦więtego Piotra ogłoszenia imienia nowego papieża, było zaskoczenie i... gromki śmiech. Czemu taka reakcja? – Otóż przed wygłoszeniem tradycyjnego błogosławieństwa Urbi et orbi, Ojciec ¦więty zastrzegł się: "nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie”. Ludzie śmiali się, bo papież właśnie w tym zdaniu zrobił błąd, wtrącając bezwiednie słowo francuskie. „Karolus Wojtyla” nawet się swoją pomyłką nie zmieszał.
Inteligentna riposta
Z osobą tak barwną jak Jan Paweł II związana jest cała masa najróżniejszych anegdot. Cechą ludzi inteligentnych jest umiejętność delikatnych, acz niezwykle celnych złośliwości. Papież może być tego koronnym przykładem. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski przedstawiono mu w Nowym Targu ówczesnego wojewodę nowosądeckiego. Papież spojrzał mu w oczy i powiedział uprzejmie: "My się przecież znamy z... korespondencji". Tylko nieliczni wiedzieli, że w latach 70. kard. Wojtyła toczył korespondencyjną batalię o prawa Kościoła, m.in. właśnie z tym człowiekiem, który z bezwzględnością tępił obozy oazowe.
Innym razem papieżowi przedstawiano w samolocie dziennikarzy, którzy obsługiwali jego podróż. Był wśród nich człowiek, który kilka tygodni wcześniej, w jednym z włoskich tygodników, opublikował pod pseudonimem sensacyjną informację o zmyślonej chorobie papieża, a zaraz potem, już pod swoim nazwiskiem, powołał się na tę wiadomość w gazecie codziennej, w której pracował. Jan Paweł II na jego widok powiedział: "A to ten pan, który się inaczej nazywa w niedzielę, a inaczej w dni powszednie".
Zapytany przez dziennikarza jak się czuje, papież odparł ”nie wiem, jeszcze nie czytałem porannej prasy”.
Ojciec ¦więty zwykł jadać bardzo skromnie. Na obiad często podaje mu się gotowaną rybę, zaś gościom kurczaka. Jeśli ktoś pyta, dlaczego nie dostał ryby, Jan Paweł II zwykle odpowiadał: „bo kurczak jest tańszy”. (mp)
Karol był dobrym uczniem. "W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym" - wspominał po latach papież. ”Moja matka już nie żyła. Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia: ‘Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się do Ducha ¦więtego. Powinieneś się modlić do Niego’. I pokazał mi jakąś modlitwę. Nie zapomniałem jej. Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie mogłem wyciągnąć w następstwie lektur czy nauczania, które odebrałem. Z jakim przekonaniem On do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę Jego głos. Rezultatem tej lekcji z dzieciństwa jest moja encyklika o Duchu ¦więtym" - wspominał dalej papież. "Nigdy nie mówiliśmy ze sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium" - zaznacza Jan Paweł II.
Ludzie znający dobrze Jana Pawła II powiadają, że Papież nawet w najgorszych sytuacjach nie traci poczucia humoru. Joaquin Navarro Valls, rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej, zapytał go kiedyś wprost:
- Czy Wasza ¦wiątobliwość płacze?
- Nigdy na zewnątrz - odpowiedział Papież.
Karol Wojtyła przyszedł na świat 18 maja 1920 roku w Wadowicach. Jego matka Emilia powtarzała ponoć sąsiadkom, że Lolek będzie wielkim człowiekiem...
W 1927 roku - wkrótce po tym, jak amerykański lotnik Charles Lindbergh samotnie przeleciał nad Atlantykiem - zapytano małego Karola Wojtyłę:
- Kim chciałbyś zostać?
- Będę lotnikiem! - odpowiedział chłopiec.
- A dlaczego nie księdzem?
- Bo Polak może być drugim Lindbergiem, ale nie może zostać papieżem.
Jego bliscy koledzy z ławy uniwersyteckiej przybili kiedyś na drzwiach jego pokoju w bursie akademickiej, tzw. Pigoniówce, wizytówkę: "Karol Wojtyła - początkujący święty".
***
- Ej, prałacie, będziesz za to siedział w czyśćcu.
Prałat ¦wiąder natychmiast mu odpowiedział:
- Tak. I nawet wiem, co tam będę robił.
- Co takiego? - pyta zaciekawiony kardynał.
A prałat na to:
- Będę czytał "Osobę i czyn".
Całe zgromadzenie kapłańskie ryknęło śmiechem; śmiał się równie serdecznie i ksiądz kardynał.
W maju 1972 roku kardynał Wojtyła prowadził pogrzeb księdza ¦wiądra. Stałem obok niego, gdy grabarze wkładali trumnę do grobowca, i usłyszałem półgłosem wypowiedziane zdanie: - No, teraz prałat czyta już "Osobę i czyn".
W czasach kiedy w kraju było tylko dwóch kardynałów, kardynał Wojtyła lubił mawiać: - W Polsce 50 proc. kardynałów jeździ na nartach! Nie jeździ ks. kardynał Wyszyński.
Innym razem ks. kardynał Wojtyła, rozmawiając z zagranicznymi dziennikarzami, zaniżył ten skład procentowy i zażartował: - W moim kraju 40 proc. kardynałów uprawia narciarstwo!
Kiedy jeden z korespondentów zauważył, iż Polska ma przecież tylko dwóch kardynałów, kardynał Wojtyła roześmiał się: - Oczywiście, ale kardynał Wyszyński, prymas Polski, stanowi 60 proc.
Pewnego dnia ktoś zapytał kardynała Wojtyłę: - Czy uchodzi, księże kardynale, aby ksiądz jeździł na nartach? - Co nie uchodzi kardynałowi, to źle jeździć na nartach! - odpowiedział przyszły papież.
***
Stary góral opowiadał: - Kardynał Karol Wojtyła chodzieł w góry. Nikt nawet nie wiedzioł, kto on jest, bo się nie przedstawioł, no ale zawse set rano na Rusinowom Polanę do kaplicy i kie był na Rusinowej, to zachodzieł hań zawse do babki Kobylarcyk.Aniela Kobylarczyk była ostatnią gaździną Rusinowej Polany. Każdy ją znał i każdy mógł się u niej napić herbaty. Kiedyś kardynał Wojtyła też ją o herbatę poprosił, ale ona go nie poznała. Powiedziała tylko: - Ej, żeście się najedli, aj najedli, kozdy by herbatkę chcioł pić, ale wody to mi ni mo kto przinieść.Na te słowa poderwał się kardynał, wziął dwa wiadra i poszedł do źródła po wodę.Po 16 października 1978 roku ktoś zagadnął Anielę Kobylarczyk: - No, babko, widzicie. Tego, coście posłała po wodę, obrali na papieża, a wyście mu telo dobrze zrobieła, boście mu herbaty uwarziła!Na to babka Aniela Kobylarczyk rzekła ze smutkiem: - Hej, kieby jo była wiedziała, to jo by mu tej herbaty nie warziła. Miałabyk se teroz dwa wiaderecka wody świenconej.
16 października 1978 roku Karol Wojtyła został wybrany na papieża. 264. biskup Rzymu przyjął imię Jan Paweł II. Tego samego dnia polska himalaistka Wanda Rutkiewicz zdobyła najwyższy szczyt świata Mount Everest.Wanda Rutkiewicz osobiście spotkała Papieża latem 1979 roku podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Ofiarowała mu wtedy kamień z najwyższej góry świata, a on powiedział: - No proszę, jednego dnia pani i ja zaszliśmy tak wysoko.
Nowe obowiązki wymagały sił. Nagła śmierć Jana Pawła I po zaledwie 33 dniach pontyfikatu była wielce wymowna.Plan budowy w Castel Gandolfo basenu kąpielowego wywołał w mediach krytykę Jana Pawła II - zaczęto oskarżać Papieża o rozrzutność i... egoizm. A on odpowiadał: - Papież potrzebuje ruchu. A nowe konklawe będzie kosztować dużo więcej.
Karol Wojtyła - Jan Paweł II znany jest z ciętego języka. Jeszcze w Krakowie, gdy się dowiedział, że ksiądz Boniecki złamał nogę na nartach, stwierdził: - Tak to już jest, jak ktoś najpierw jeździ, a potem dopiero się uczy.Jednakże - powiada ksiądz Adam Boniecki - od kiedy Wojtyła został Ojcem ¦więtym, bardzo stara się panować nad złośliwością.
Nadal jednak krążą w świecie jego dowcipne - i lekko złośliwe - powiedzonka... Na przykład o jednym z biskupów, który zagadnął go: - No cóż, starzejemy się, Ojcze ¦więty... Papież spojrzał na niego i odparł: - Tak, ale ja od nóg.
Wkrótce po zamachu zaczęto wozić Jana Pawła II w oszklonym samochodzie, tzw. papamobilu. To go ponoć irytuje. Kiedyś w rozmowie z Ojcem ¦więtym próbowano bronić tej "szklanej klatki":
- Ona zmniejsza ryzyko. Nic na to nie poradzimy, że się lękamy o Waszą ¦wiątobliwość.
- Ja też - odpowiedział Papież - niepokoję się o swoją świątobliwość.
***
Podobno niektórzy włoscy kurialiści nie przepadają za polskim otoczeniem Jana Pawła II, tą - jak mówią - "polską mafią".
Tę anegdotę André Frossard usłyszał od samego Jana Pawła II:
Papież modli się i pyta Boga:
- Panie, czy Polska odzyska pewnego dnia wolność?
- Tak - odpowiada Bóg - lecz nie za twojego życia.
Wobec tego Papież pyta dalej:
- Panie, a czy po mnie będzie jeszcze polski papież?
- Nie za mojego życia - odpowiada Pan Bóg.
Podczas jednego z koncertów Jan Paweł II, mówiąc o pięknie muzyki, przypomniał słowa świętego Augustyna: kto śpiewa, podwójnie się modli.Po koncercie Papież zamienił kilka słów z ambasadorem USA przy Stolicy Apostolskiej:
- Tak, ksiądz musi sporo śpiewać w kościele, nawet jeśli nie najlepiej mu to idzie.
- A czy Ojciec ¦więty dobrze śpiewał? - zapytał Ray Flynn.
- Kiedy ja śpiewałem, modliłem się pojedynczo - odparł Papież.
Podczas wizyty w Polsce w roku 1999 ciągle rozbijał nieznośną dlań atmosferę kultu...Pielgrzymi zgromadzeni w Elblągu przerywali Ojcu ¦więtemu często i głośno. Jan Paweł II skomentował to: - Ktoś się raz pomylił i zamiast wołać: "Niech żyje Papież!", zaczął wołać: "Niech żyje łupież!". Ja was do tego nie zachęcam.Kiedy krzyczano doń: "Witaj w Licheniu", stwierdził: - Myślałem, że mówicie: "Witaj, ty leniu".
Z powodu choroby Papież nie mógł pojechać do Gliwic. Odwiedził jednak to miasto ostatniego dnia swojej wizyty w Polsce. - Ja bym z takim papieżem nie wytrzymał - powiedział. - Ma przyjechać, nie przyjeżdżo, potem znowu ni ma przyjechać - przyjeżdżo.
-->Wysłany: Wto, 05.04.2005 08:54 --> --> W telewizji nadano komunikat, że w piątek odwołano nam lekcje. I przypomniały mi się słowa papieża. Jedyne co mnie broni przed Jego śmiercią - Jego Słowo:
JAN PAWEŁ II
Czy odwołano wam lekcje z okazji mojego przyjazadu?
DZIECI
Tak
JAN PAWEŁ II
To papież powinien do was częściej przyjeżdżać.
to tyle ode mnie, mam nadzieje ze i wam sie buzki chociaz na chwile usmiechna...pozdrawiam.