Papież, Jan Paweł II odszedł... 21:37.... TVN24 podał tę informację o 21:58.... wtedy spojrzałam na ten ich zegar........ minutę wcześniej, kiedy byłam w innym pokoju, usłyszałam „umarł”..... nie wiem czy to był telewizor czy moja mama....... ale padło to słowo... przyszłam... zamarłam... uklękłam..... i tak trwałam..... długo.
Czuję ogromny smutek, bo odszedł Wielki człowiek, który przybliżał mnie do Boga i przybliżał mi przeróżne wartości...
„człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa, nie może zrozumieć ani kim jest ani jaka jest jego właściwa godność ani jakie jest jego powołanie i ostateczne – przeznaczenie, nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa” – Jan Paweł II, 2 VI 1979
Jestem wdzięczna, że media towarzyszyły tak bardzo Jego chorobie, w – ostatniej drodze Papieża... Myślę, że właśnie to pozwoliło mi zrozumieć bardziej sam proces umierania. Zawsze miałam wątpliwości.... co jest potem... po śmierci... jakie jest tamto życie... A teraz... jak widziałam, jak Papież odchodzi, przechodzi do tamtego życia, głęboko w to uwierzyłam, że to jest przejście, że tu na ziemi... to nie jest koniec.
Wydaje mi się, że nie zawsze słuchałam Papieża... tak jak należy. Myślę natomiast, że teraz, kiedy Go nie ma, nie przyjedzie z pielgrzymką i z nowymi przekazami..., że właśnie teraz zacznę słuchać, sięgnę po Jego „słowa”, postaram się je zrozumieć i wcielić w życie.
Nawiasem jeszcze mówiąc..... noc przed śmiercią Papieża... śniło mi się, że urodziłam dziecko, śniło mi się niemowlę (chłopiec) i to niemowlę (!) powiedziało do mnie – mamuniu! Wiedziałam, że niemowlę to nie jest dobry sen. Zawsze coś się potem dzieje... Tak już miałam, ale nigdy tak... Przyśniło mi się dziecko... a w dzień po tej nocy.... umarł Papież....
Czuje smutek, ale taki spokojny...