... czyli anioł przychodzi wieczorem
I przyszedł, przedwczoraj zagościł w mym domu, w Pani osobie... Z przyjemnością słuchałam Pani pięknych opowieści... jak zawsze. A opowieści nie mogły zacząć się w tym wypadku od niczego innego – tylko od Małej Steinberg. Jeśli mam myśleć o aniołach i jakiejś sztuce teatralnej – to tylko o Małej. W tym spektaklu... tuż nad sceną... tuż nad Małą...... unoszą się anioły. A kiedy Mała odchodzi... to widzę je bardzo wyraźnie... jak zabierają Małą tam – w stronę światła, tam, gdzie wszystko jest jednością...
W ogóle Mała jest jak anioł i Pani jest poprzez nią dla mnie takim aniołem. Anioł i niepotrzebne żadne inne słowa... a Mała to pierwszy spektakl, w jakim Panią zobaczyłam po raz pierwszy, a jednocześnie najintymniejszy spektakl jaki widziałam w ogóle. Żaden inny nie ofiarował mi tylu osobistych przeżyć, żaden nie jest dla mnie tak ważny, żaden – tak bliski...
Ale wracając do aniołów... Anioły, jak Pani pisze to dla Pani „ruch i ciepły podmuch powietrza”..... Więc jak Pani w najbliższym czasie wejdzie do Polonii... i poczuje wokół siebie ciepły strumień powietrza... to będą ciepłe myśli od Magnolii, które natychmiast zamienią się w anioły, które pomogą Pani spełnić Pani to piękne polonijne marzenie.....
Pozdrawiam ciepło i serdecznie!
ps. to zdjęcie Pani ziecia "z Warszawy" jest fenomenalne!