Pani Krystyno, oglądałem wczoraj Molholland Drive. Poczułem się jakbym przeistoczył się w membranę sprężynującą z powodu ciśnienia akcji. Żelaznym łańcuchem przykuto mnie do szklanego ekranu. To było coś jakby z pogranicza świadomości, ekstatyczne, wirujące, pochałniające. Konstrukcja szkatułkowa. ¦wiat-misterny realizm magiczny. Niebieski klucz, drzwi, zagęstnienie metafor. Jakie pani na odczucia co do Lyncha, czy panią równie fascynuje? Czy odbiera pani to również jako najstersztyk do statniego szlifu?
Pozdrawiam, Michał.