Kochana Pani Krystyno,
Właśnie się zastanawiam jak wytrzymałam dwa miesiące nieobecności w Pani teatrach i jaka siła mi na to pozwoliła. Męka! Szybko więc nadrobiłam. Niedziela wspaniała - "Weekend z R." Sztuka kapitalna, lekka a obsada wprost idealna. Uśmiech nie schodził z twarzy bardzo długo, zresztą nie ma się co dziwić. Teatru nigdy za wiele, dlatego w czwartek wybrałam się na "Shirley Valentine". Za każdym razem inna, ale równie doskonała. Wczorajszy spektakl wpłynął na mnie szczególnie. Nie wiem czym było to spowodowane, natomiast niewątpliwie "sponiewierał", ale bardzo pozytywnie. Jak te słowa były mi potrzebne... Shirley potrafi namieszać, ona ciągle gdzieś jest z tylu głowy i wraca kiedy trzeba. Nic dziwnego, ze odmieniła niejedno życie. Chciałam Pani za nią gorąco podziękować. Nie mogłam powstrzymać łez, lały się strumieniami, ale chyba właśnie o to w tym chodzi. A to wszystko dzięki Pani.
Za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem Pani energii i oszałamiającego wdzięku i szalenie urzekającego uśmiechu. Jak wspaniałe było Panią znów zobaczyć na scenie. Raz jeszcze za wszystko bardzo dziękuję, dziękuję, że Pani jest.
Pozdrawiam gorąco
Natalia Gąsowska