Droga Pani Krystyno,
Wczoraj byliśmy z Olą na "Marii Callas. Master Class" - nie bez powodu piszę cały tytuł... Siedząc w pierwszym rzędzie z przyjaciółmi zamarliśmy od chwili pojawienia się Boskiej na scenie! Pani Krystyno, wczoraj chłonęliśmy całymi sobą wszystko, co działo się przed nami! Był to jeden z tych spektakli, gdy wpadamy w jakiś trans, który sprawia, że świat zewnętrzny całkowicie znika, choć wiele w słowach Callas było odniesień do rzeczywistości pozascenicznej.
Mimo, że oboje z moją żoną lubimy niektóre arie, kiedyś zasłuchiwaliśmy się w "Traviacie" - muzyka Verdiego i historia Violetty nas oszałamiały, to jednak nigdy jakoś postać Marii Callas nas nie pochłonęła. Wiedzieliśmy, kim była. W swoich programach pan Bogusław Kaczyński nieraz o niej wspominał. Tyle, nic więcej. Wczoraj zaś La Divina stała się nam tak bardzo bliska... Szukaliśmy informacji o niej, wieczorem jeszcze zdołaliśmy wysłuchać kilka arii - a napięciom uczuciowym nie było końca. Zachwyciła nas jednak nie tylko swoją osobowością, głosem. Przemówiła również gorzkim głosem artystki, która ma za sobą wiele potwornych doświadczeń i patrzy tak trzeźwo, bez żadnych złudzeń, jak behawiorysta, skrajny egzystencjalista na życie.. I tu pojawił się największy smutek, bo wszystko, co Callas mówiła o przemijalności artystów, naszego życia, marności starań - nic nowego, od wieków znamy przecież "vavitas vanitatum, et omnia vanitas"... Wczoraj w jej ustach podobne refleksje wydały się tak brutalnie prawdziwe... Jednak w tym smutku pojawiła się myśl, którą podczas koncertu "Zielono mi" pięknie sformułowała pani Magda Umer, że piosenki dobre, najlepsze evergreens żyją wiecznie, nawet jeśli w najdalszą dal odchodzą ich genialni wykonawcy... I zrozumieliśmy, że wczoraj Pani grająca Callas, i Callas odgrywająca wszystkie ważne postaci opery, jesteście właśnie tymi, dzięki którym wielka sztuka żyje i będzie trwała!!!
W dzisiejszej rzeczywistości społeczno-polityczno-ekonomicznej utwierdzam się coraz bardziej w przekonaniu, które pięknie wyraziła pani profesor Maria Szyszkowska. Powiedziała i napisała, że narody, cywilizacje żyją i trwają dzięki kulturze, dziełom sztuki, tym, co po sobie pozostawiają, co mogą przekazać następnym pokoleniom! To zrozumieliśmy wczoraj i bardzo dziękujemy za to!
Pani Krystyno, dzięki Pani pracy, wykonaniom, jakie zostały po Marii Callas, ale też po wielu innych artystach, i dzięki tym, którzy nadal na scenie są, nadal piszą, tworzą, malują, rzeźbią, chcemy wierzyć, że to, co w nas ludziach piękne będzie trwało, nawet gdy po nas telefon głuchy... Trwajcie, bądźcie, pracujcie i dawajcie nam tę ambrozję, bo dzięki niej świat jest znośny...
Kłaniamy się bardzo nisko i pozdrawiamy najserdeczniej,
Ola i Jakub Burchartowie.