Pani Krystyno,
obejrzałem wczoraj "Białą bluzkę" w OCH-Teatrze. Tematyka trudna, skomplikowana. Nie chcę się rozpisywać nt. problematyki natomiast powiem tylko, że ilość emocji i pracy, którą musiała Pani włożyć w tę role jest widoczna, wyczuwalna dla widza. Od ciarek, przez śmiech, smutek i melancholię. Dziękuję Pani za to.
Druga rzecz, o której przy okazji chciałem Pani powiedzieć dotyczy książki "Krystyna Janda. Gwiazdy mają czerwone pazury". Przeczytałem w miniony weekend, jednym tchem. Ujmujące jest to ile cech Pani charakteru zostało przez tę książkę pokazanych (tak mi się wydaje, niektóre z sytuacji wprost wskazywały i na Pani ogromną wrażliwość i zrozumienie dla ludzi, i na lekkie roztrzepanie, w pozytywnym znaczeniu rzecz jasna). A Pani felietony - niezwykle błyskotliwe.Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie część dotycząca Pani pierwszej gosposi - p. Honoraty, niezwykle wzruszająco ją Pani opisała. Poza tym wydawnictwo przepięknie "podane" - zdjęcia, opisy, okładka, papier, etc.
Podsumowując dwa wątki (spektakl i książka): zaraża Pani energią. Życzę jej Pani przynajmniej tyle samo każdego dnia. A jak by jej wystarczyło na jakąś dobrą komediową rolę filmową to byłoby fantastycznie. Życzę Pani tego (sobie też).
Serdeczne pozdrowienia łączę,
Marcin z Żoliborza.