Droga Pani Krystyno,
przeglądając prasę z lat 70-tych i 80-tych znalazłem kilka interesujących materiałów o Pani.
W miesięczniku "Film na świecie" (nr 4-5/1979) natrafiłem na informację o nagrodzie dla Pani, która nie jest wymieniona w CV.
W dniach 28-31.12.1978 roku w Wiśle odbyła się „I Filmowa Zima – Wisła 1978“ , zorganizowana przez Polską Federację Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Wyświetlono wtedy 16 polskich flmów, m.in. „Człowieka z marmuru“.
W plebiscycie widzów na najpopularniejszych aktorów wybrano Panią i Daniela Olbrychskiego.
Urząd Miejski w Wiśle zafundował nagrody rzeczowe w postaci „koronki beskidzkiej“ i „obuszka wiślańskiego“ oraz zapewnił nagrodzonym dwutygodniowe wczasy w Wiśle – w dowolnym terminie.
O ile się nie mylę była to chyba jedna z pierwszych nagród w ogóle, jakie Pani otrzymała.
Być może nagroda - tytuł "Gwiazdy Filmowego Sezonu" na X Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie
także w 1978r. była pierwszą w Pani karierze. Wzmianki o tej nagrodzie też jeszcze na Pani stronie nie ma.
Wysyłam Pani ciekawy wywiad z marca 1984 roku, z wrocławskiego dziennika "Słowo Polskie", którego udzieliła Pani po dłuższej nieobecności w polskich mediach.
To wtedy jury, w którego pracy Pani uczestniczyła na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu przyznało pierwszą nagrodę debiutującej, nikomu jeszcze nie znanej - Edycie Geppert.
Ciekawe czy młodsi czytelnicy forum zrozumieją, co Pani miała na myśli mówiąc o ... staniu w kolejkach.
Najserdeczniej Pania pozdrawiam
Maciek
Kwadrans z Krystyną Jandą
„Trzeba wąchać swój czas“
W zakończonym przed dwoma tygodniami Przeglądzie Piosenki Aktorskiej członkiem jury była nasza znakomita aktorka Krystyna Janda. Korzystając z chwili przerwy w jednym z koncertów poprosiłem ją o wywiad.
- Co się zdarzyło w pani życiu od czasu ekranowej premiery?
- Od 1979 roku („.Człowiek z marmuru") nakręcilam 29 filmów w kraju i za granicą, brałam udział W 15 spektaklach teatralnych w Teatrze TV, wystąpiłam w 6 premierach w teatrach warszawskich. Nagrałam trzy rozrywkowe programy telewizyjne - w których śpiewałam, jeden rok pracoowałam w kabarecie „Pod Egidą”. Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że robiłam filmy z Andrzejem Wajdą, które dały mi pozycję i moją osobowość w kraju i za granicą.
- Może parę słów o pracy w ostatnio realizowanych filmach zagranicznych?
- W RFN nakręciłam film pt. „Bella donna" wg scenariusza i w reżyserii Petera Keglevica - gdzie grałam główną rolę kobiecą, w Austrii dla TV (przemysł filmowy tam nie istnieje) - nakręciłam dwa 1,5 - godzinne odcinki filmu według powieści Franza Werfla pt. ,,Bladoniebieskie pismo kobiece", gdzie również grałam jedną z głównych ról kobiecych. Film reżyserował austriacki twórca Axel Korti. W Szwajcarii zaś nakręciłam film, prezentowany niedawno na festiwalu filmowym w Berlinie Zachodnim -zatytułowany „Niepokój”, zrealizowany przez młodego reżysera Tomasa Coerfera.
- A role teatralne?
- Jestem związana na stałe z Teatrem ,,Ateneum". Po prawie 3-letniej pracy za granicą z przyjemnością wróciłam do swego dawnego repertuaru teatralnego. Oprócz tego przygotowuję dwie nowe premiery - w ,,Ateneum“ sztukę Willy Russela „Edukacja Rity”, a gościnnie w Teatrze Powszechnym - „Z życia dżdżownic" Per Olov-Enquista, a w nowo otwartym „Teatrze Prezentacji” (w dawnej fabryce Norblina) gram wznowioną şztukę Duncana „Heloiza i Abelard“.
Mogę Panu powiedzieć, że z przyjemnością wracam znów do teatru. Teraz, kiedy mam prawie rok przerwy w kręceniu filmow za granicą, w teatrze powracam jakby do źródła. Odczuwam bowiem rzeczywisty brak teatru i czuję, że się pogubiłam i o czymś zapomniałam. Grając, ciągle się ucze, uzmysławiam sobie, kim jestem. W filmie nie ma na to czasu. Na Zachodzie film robi się w ciągu pięciu tygodni, dziennie kręci się czasem
nawet 7 scen. Nie ma czasu na zastanowienie. Tam trzeba to umieć. Albo wychodzi, albo nie. Przez ostatnie 3 lata, po każdym filmie, kręconym za granicą, wracałam do domu, do Warszawy, do Teatru ,,Ateneum“. Zdarzało mi się również, że przerywałam produkcję filmu - np. we Francji - i leciałam do kraju na spektakl, bo miałam zastrzeżone w kontrakcie, że będę grała w wyznaczonych spektaklach w Warszawie. Wywoływało to czasami histerię wśród producentów filmu, którzy twierdzili, że są w stanie wykupić spektakle. Ale ja uważałam - jest coś bardzo ważnego w tym - że muszę uczestniczyć w pracy teatralnej cały czas. Była to swoista przygoda, lecieć np. aż trzy razy z Nicei do Tarnobrzegu, gdzie właśnie występował mój teatr.
- A doświadczenie piosenkarskie - przebój „Opola 79" - „Guma do żucia“?
- Zaśpiewałam „Gumę do żucia” w Opolu zupełnie przypadkowo, pamiętając to, czego nauczył mnie profesor Bardini na zajęciach z piosenek w PWST w Warszawie. To był taki skok do głębokiej wody, bez świadomości i bez odpowiedzialności za to co robię.
- Ale się udało...
- ... Po czym, zajęłam się tym przez moment w mojej pracy zawodowej. Razem z Markiem Grechutą przygotowałam spektakl, zarejestrowany później przez TV - „W malinowym chróśniaku”. Później przygotowałam drugi program TV oparty na poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej według „Karnetu balowego”, zatytułowany „Dancing” - z muzyką Jerzego Satanowskiego.
Moje doświadczenia piosenkarskie przydały się też w pracy filmowej. Z piosenkami nie straciłam i teraz kontaktu, traktując je jako jeden ze środków wyrazu, przy okazji robienia roli filmowej czy teatralnej.
- Prosze o parę słów - jako jurora Przeglądu Piosenki Aktorskiej?
Pierwszy raz jestem w takiej roli, że mam kogoś oceniać. Wydawało mi się dotąd, że nie potrafie tego zrobić, ponieważ mam do siebie tak dużo zastrzeżeń i dokładnie wiem, z czym mam jako aktorka kłopoty. Postanowiłam sobie, że biorąc udział, jako członek jury Przeglądu Piosenki Aktorskiej, ocenię to według moich kryteriów - bardziej jako widza - co mi się tu podoba, co nie. A myślę, że mam dość szczęśliwą cechę charakteru, że nawet własne filmy oglądam, jak ktoś zupełnie z zewnątrz. Nawet mój mąż śmieje się ze mnie, że je oglądam tak jakbym była jakąś inną kobietą.
- Czy pobyt we Wrocławiu na przeglądzie jest pani pierwszym kontaktem z naszym miastem?
- Nie, mam tu rodzinę – z Wrocławia pochodzi mój mąż - Edward Kłosiński - operator filmowy. Bardzo lubię to miasto, interesuję się tym, czym ono żyje, jakie rzeczy się w nim zdarzają - nie tylko w kulturze - jest to jedno z najbardziej interesujących i dynamicznych środowisk w Polsce. A jeżeli już jestem tu we Wrocławiu, to jadę na Biskupin - do rodziny. Lecz wpadam tylko na chwilę, bo w Warszawie pozostał mój dom, rodzina, dziecko.
- Pani życie prywatne ogranicza się do spraw zawodowych?
- Moje prywatne życie nie wychodzi poza mój dom. Jest ono skomplikowane. Mam rodzinę, prowadzę dom, robię zakupy. Wiem, że ciężko jest stać w kolejkach i trudno utrzymać dom, żeby jakoś funkcjonował.
A poza tym - rano próba w jednym teatrze, po południu w drugim, wieczorem spektakl. Późnym wieczorem jeszcze spotkanie w domu z reżyserami albo kolegami, aby porozmawiać np. i o tym, co na próbie było złe. Albo szybko doczytuję książkę, lub coś, co mi jest potrzebne do kolejnej roli. Staram się też na bieżąco orientować we wszelkich sprawach. Często przypomina się mi dewiza Zbyszka Cybulskiego: „Trzeba wąchać
swój czas” - aby później wiedzieć, jak grać.
-Dziękuję...
Rozmawiał: MAREK ŁACIAK
„Słowo Polskie“, Wrocław 17-18.03.1984