Przeczytałam Pani dzisiejszy wpis i tak sobie pomyślałam, że chyba przyszły takie czasy, że upokarzanie człowieka przez człowieka przybrało jakieś usankcjonowane formy. Że sytuacja na rynku pracy, wizja głodowych emerytur to wszystko tworzy glebę, na której wysiewają się ludzkie chwasty i zagłuszają wszelkie głosy zdrowego rozsądku.
Pracuję w środowisku naukowców. Od 30 lat, więc mam porównanie. Nie pamiętam żeby wcześniej tak łatwo było kogoś sponiewierać bez względu na jego status, tytuł naukowy, to co sobą reprezentuje, również jako człowiek. Nie pamiętam tak wszechobecnego poczucia frustracji i beznadziei, poczucia, że ile by człowiek nie tyrał to i tak dostaje po łapach za "nieodrobione lekcje", że możliwości maleją a wymagania rosną do nieosiągalnych rozmiarów. I mało kto się "stawia" bo przecież mogą wywalić na bruk, nie oglądając się na nic.
Koledzy naukowcy różnych specjalności, nauczyciele, lekarze, wszyscy skarżą się na zabijającą sens ich pracy "papierologię". Nastały czasy dla jakichś koniunkturalistów i kombinatorów, tacy zawsze w polskiej rzeczywistości mieli się nieźle, ale chyba nigdy nie byli tak aroganccy jak teraz. Kolega jest szefem rady naukowej pewnego instytutu, powiedział mi kiedyś w zamyśleniu: wiesz, my już dawno nie rozmawiamy o nauce, tylko o pieniądzach....
Koleżanka pracuje w jednym z banków, tam ubezwłasnowolnienie ludzi sięga jakichś niewyobrażalnych, nie wiadomo czemu służących szczytów. Ostatnio wszyscy pracownicy dostali drogą mailową zarządzenie, że każdy ma obowiązek codziennie korzystać z innego biurka, że nie wolno na nim trzymać żadnych prywatnych przedmiotów (zdjęcia, pamiątki, drobiazgi), nie wolno okryć wierzchnich wieszać na oparciach krzeseł (mimo, że to tzw space room z dala od klientów a w budynku nie ma szatni), słowem nie wolno "oswoić" nawet centymetra służbowej przestrzeni. Kiedy przeczytawszy to kuriozalne zarządzenie zaczęła się śmiać, rozejrzała się wokoło szukając poparcia, zobaczyła, że wszyscy w popłochu zwijają płaszcze w kulkę i wciskają w szafkę pod biurko.... Nikt nawet nie próbował się sprzeciwić czy chociaż negocjować jakiegoś bardziej ludzkiego podejścia do sprawy. Bezwolne, zastraszone roboty, poświęcające wszystko dla firmy - oto ideał pracownika dzisiejszej doby. I nieważne czy jest się aktorem, lekarzem, matematykiem czy zoologiem, wszyscy dajemy się szmacić za miskę zupy.
Co to się porobiło....