Zdjęcia wystawy przypomniały mi spacer do Pani teatru, w mroźny wieczór. Mam małe wrażenie, że coś takiego widziałam. Klimat tego przejścia był jakby lekko nie z tego świata.
Podoba mi się, jak opowiada Pani o skakaniu w przepaść, kiedy Pani gra. O stanach, towarzyszących graniu. Mam takie teraźniejsze porównanie - to jest jak żywy kościół, żywy teatr. Papież tak mówił. Odchodzi, bo kościół jest żywy. Pani gra pokazuje stany życia. Mnie to uświadamia, że ma Pani prawo do swojego życia - na scenie. Takiego, jakie jest.
Wyjazdy na Pani przedstawienia są dla mnie więcej, niż świętem. Są niemożliwe. Niewykonalne. Musi złożyć się wiele okoliczności. Nigdy nie ma dobrego czasu. Nigdy nie jest dobrze. I są. Są cudem.
Szukam zawsze zdjęć do wygaszacza, przypominają mi ten niemożliwy wieczór. Nieoczekiwanie. Nagle.
Pozdrawiam serdecznie
a