Witam Pani Krystyno,
Boże jak dobrze że z Pani kotem już jest lepiej. To prawda co Pani pisze, że bardziej kochamy zwierzęta niż innych. Ja sama się do tego przyznaję i nie ukrywam, że przebywanie z moim psiakiem-labradorem jest dużo milsze niż z koleżankami, które wiecznie się skarżą na los. Kocham te nasze zwierzaki, za cierpliwość, za wyrozumiałość kiedy jesteśmy nie w humorze, a to co mnie rozbraja najbardziej za umiejętność cierpienia w ciszy i samotności. Nie skarżą się, nie narzekają, tylko siedzą skulone i cierpią. Mój pies jest chorowity i obserwuję go dosyć uważnie do tego stopnia, że zauważam kiedy dzieje się coś niepokojącego. Proszę mi wierzyć, że oddałabym wtedy każdy grosz żeby tylko pomóc, żeby nie cierpiał aby po wyleczeniu mógł przyjść do mnie, pomerdać ogonkiem, popatrzeć tymi mądrymi oczami. Moja córka zostawiła mi w spadku królika czarnego, ślicznego 3 latka-samiczkę. Była bardzo chora ale dokładnie nigdy nie zdiagnozowana pomimo częstych wizyt u weterynarza. Ponieważ krwawiła prawdopodobnie z pęcherza ( takie były diagnozy), leczono ją antybiotykami. Pewnego dnia zauważyłam, że jest gorzej, przestawała jeść, pić i późnym wieczorem coś mnie tknęło. Wstałam z łóżka i podeszłam do klatki. To było okropne, królik tak cierpiał, że nie mógł sobie znaleźć miejsca. W momencie kiedy wzięłam go na ręce, zobaczyłam wypływającą z niego krew i pisk. Królik czuł ból i cierpiał jak cierpimy wszyscy, nawet umarł tak jak umierają ludzie. Zawiozłam jego "nieruchome" już ciałko na dyżur do kliniki weterynaryjnej i opłaciłam za spalenie ciała i było już po wszystkim. Wiem, że się rozpisałam ale powinniśmy traktować nasze zwierzaki humanitarnie, z sercem, z wyrozumiałością bo przecież są tak do nas podobne. Szanujmy zwierzęta i uczmy się od nich tego czego albo już nie mamy albo jeszcze żeśmy się nie nauczyli- miłości i oddania bezwarunkowego i empatii.
Pozdrawiam Iwona z Lublina