Szanowna Pani Krystyno,
Zanim przejdę do sedna, chciałam zapytać o Pani samopoczucie. Przyznam, ze informacja o kuracji cebulowej mocno mnie zaintrygowała. Nigdy nie pomyślałabym, że taka niepozorna cebulka, stojąca pokornie przy łóżku ma takie niesamowite właściwości... Niewiarygodne...
postanowiłam dzisiaj do Pani napisać, bo miałam pewien sen, który mnie zastanawia. W tym śnie przechodziłam właśnie przez parking znajdujący się koło urzędu miejskiego, i kiedy już go mijałam obróciłam się i zobaczyłam tył pojazdu (chyba srebrny, może biały) z białą tablicą rejestracyjną w kształcie kwadratu na której widniał napis ze srebrnoszarych liter "Krystyna Janda" i jakieś ze dwie, trzy cyfry (nie pamiętam jakie).
Przystanęłam, podeszłam bliżej do pojazdu, był niski, z niskim zawieszeniem i bardzo eleganckimi felgami. Kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam przy jednym z kół Panią w pozycji kucającej. Podeszłam, przedstawiłam się, podałyśmy sobie dłonie na przywitanie. Pamiętam, że musiałam się mocno schylić, by się z panią przywitać. Zaczęłyśmy miło rozmawiać. Pamiętam, że Pani zaproponowała, że weźmie mnie pod rękę. Tak sobie szłyśmy przez miasto rozmawiając. Wspomniałam Pani o tym, że wiem o Pani planowanym występie w Lubinie z "Weekend z R". Pani przytaknęła. Kontynuując rozmowę na temat występu w Lubinie wspomniałam, że mam rodzinę w Lubinie, jakieś 100-200m od Centrum "Muza" (bo faktycznie mam, i faktycznie mieszka blisko "Muzy"), ale niestety nie mogę przyjechać na pani występ, bo to będzie poniedziałek, więc muszę być w pracy. I wtedy podała mi Pani długopis, szeroki, gruby, w kolorach żółto-brązowym i na tym długopisie był wyryty jakiś adres, chyba szarymi literami. Widziałam ten adres dokładnie, ale kiedy się tak w niego wpatrywałam, obudziłam się niestety. I jak to zwykle bywa, po przebudzeniu nie pamiętałam tego wyrytego adresu i chyba już go sobie nie przypomnę... Może Pani skojarzy, co to był za adres?..... miasto zaczynało się chyba na literę "K", a poza tym nic nie pamiętam z tego tajemniczego długopisu. Może to był ołówek... I tak sobie pomyślałam: "Ciekawe, co ten sen znaczy, może spotka mnie coś miłego.... No i w drodze powrotnej z pracy, już na osiedlu zmierzam do domu i słyszę za sobą wołanie: - Halo, proszę pani! Odwracam się, a w moim kierunku zmierza pan "pod wpływem"... Jak nic, po raz kolejny sprawdza się teza, że mam powodzenie u tego typu panów i u psów" I ten pan podszedł do mnie i mówi: - Wie pani, ja mam ogromny szacunek do takich ludzi jak pani. wie pani, dlaczego?
- Nie, nie wiem...Bo pani jest niesamowita. A ja jestem Cygan. (Trochę to trwało, zanim mi to powiedział, bo biedny długo skupiał myśli, no ale w końcu mu się udało). - Bardzo mi miło i miło mi słyszeć, że szanuje pan ludzi, ale ja bardzo pana przepraszam, pada deszcz, muszę iść do domu, bo moknę. Życzę panu wszystkiego dobrego - odrzekłam. Cmoknął mnie niespodziewanie na koniec i kiedy już odchodziłam krzyknął jeszcze: -Jak pani ma na imię! - Ada! - odpowiedziałam.
I tak sobie teraz myślę, czy ten dzisiejszy sen miał związek z tym spotkaniem w drodze powrotnej z pracy?... Jeśli tak, to Bozia jest niezwykle przewrotna i ma oryginalne poczucie humoru.... Tylko zastanawia mnie jedna rzecz, a właściwie dwie: co oznacza ten wręczony mi przez Panią żółto-brązowy ołówek/długopis z wydrapanym adresem i dlaczego przyciągam ZAWSZE panów "pod wpływem"... To już drugie podobne zdarzenie w stosunkowo krótkim czasie. Nie mam pojęcia....Ale pomyślałam sobie, że się z Panią ta historią podzielę...
Zdrowia życzę, Pani Krystyno. Odpoczynku, sił i uśmiechu.
Serdecznie pozdrawiam.
Ada Pasiniewicz