Droga Pani Krystyno!
Wiem,wiem powinnam coś wymyślić innego w tych tematach ale listu nienapisnego zatytułować nie umiem a i po napisaniu mam kłopot z określeniem jakiejś myśli przewodniej,charakteryzujacej. Ot po prostu kolejny list a potem kolejny i kolejny.Trochę się ich faktycznie nazbierało ale skoro są miłe dla Pani to i mnie jest miło i jest nadzieja,że się jeszcze nie znudziły więc mogę pisać dalej.Po tym nieco zbyt długim wstępie chciałabym przejść wreszcie do sedna i opowiedzieć najkrócej jak tylko się da moją ostatnią niedzielę w stolicy zakonczoną oczywiście w Och-teatrze koncertem Pana Macieja Maleńczuka.Do końca nie było wiadomo czy wyjazd dojdzie do skutku, tym wieksze było zaskoczenie,że jednak sie udało.Przed i popołudnie spędziłam głównie na kupowaniu prezentów dla mojego małego chrześniaka Franka, o którym zresztą już kiedyś wspominałam Pani przy okazji urodzin Och-teatru gdyż Franek liczy sobie dojładnie tyle "wiosen" co Och -teatr(jest tylko dwa dni starszy).No w kazdym razie w sklepach zatrzęsienie.Piękne są teraz te wszystkie rzeczy,ale i ceny mają niestety tez "piękne"także cioci rencistce trudno coś wybrać.Ale mozna na przykład znaleźć bluzke z postacią królika w dżinsach trampkach i pod krawatem .Niesamowite.W następnej kolejnosci udałam się do Teatru Polonia w celu zakupienia już zarezerwowanych biletów na urodzinową Shirley,czekają teraz wraz z innymi na swoja kolej a ja jestem przeszczęśliwa,że one są,zapowiadają zapewne kolejny niezapomniany,wesoły i uroczysty wieczór w Pani towarzystwie.Zwieńczeniem tego miłego dnia był nadzwyczajny po prostu koncert,ale zanim o nim jeszcze słów kilka chciałabym skreslić o miłej atmosferze jaka u Was panuje.Wiem ,że piszę o tym wielokrotnie ale tym razem mam naprawdę mocne dowody .W trakcie konsumpcji ciastka najbardziej czekoladowego z czekoladowych(na co dzien zakazane a przynajmniej ograniczane)podeszła do mnie Pani Anita,która poprzednio pomogła mi skontaktować się z Panią osobiście.No w każdym razie podeszła zapytała czy może jestem sama,czy jakos mi pomóc.Przypomniała się ,że Ona to Ona i że gdybym kiedyś jeszcze chciała się skontaktować z Panią Krystyną to ona zawsze mi pomoże i żeby iść od razu do niej.Ja oczywiście nie zamierzam naduzywać takiej mozliwosci i zakłócać Pani zbytnio spokoju po spektaklu ,ale może jeszcze kiedyś sie odważę .No w każdym razie strasznie miło mi się zrobiło że tak zostałam zapamiętana i w ogóle.Aż sie nieco zawstydziłam,bo cóż tam ja taki szaraczek i to bez krawata w dodatku .Przed odejściem jeszcze Pani Anita życzyła mi miłego wieczoru.i faktycznie był niesamowity.Pan Maleńczuk jest niewątpliwie wielką osobowoscią o wspaniałym głosie.Uczynił ze swojego koncertu prawdziwe Show przebierając się czy zmieniając rekwizyty np. w postaci noża.Po takim koncercie ,gdy pozostaje tylko słuchanie płyty wypada ona niemal blado.Niezwykłe doświadczenie naprawdę.No i cóż miało byc najkrócej jak się da a znowu sie rozpisałam.Oby tylko Pani tak jak Tonka nie przerzucała 40 stron Kończąc powiem tylko,że ten dzień,a szczególnie wieczór był niezwykły i mam nadzieję odczarował wszystko co złe i trudne w moim życiu ostatnio. Mam nadzieję powoli wychodzic z kolejnego zakrętu a takie chwile bez wątpienia w tym pomagają.
Życzę dużo dobrego, spokojnej jesieni i zimy bez zawieji (także tych życiowych).Do "zobaczenia" na "Panu Jowialskim".
Ewa Sobkowicz
PS.A kota bym nie kastrowała bo jeśli to jest typ włóczęgi to rzeczywiście będzie mu potem trudno odnaleźć się wśród innych kotów-one to podobno jakoś wyczuwają,Chyba że zdoła go Pani udomowić,wtedy kastracja może okazać się konieczna.Ale po co ja to piszę Pani na pewno to wszystko wie