No i juz prawie po swiętach, za chwile sylwester no i nowy rok. A co on nam przyniesie tego nie wiemy, możemy jednak posumować ten mijający rok. No wiec zrobiłem to i cóż kolejny raz okazało się, że jestem na zakręcie. Cholera, przecież mieszkam na nizinie a tymczasem wydaje się jakby moje życie biegło przez górskie serpentyny - rok w rok jestem na zakręcie. Nie mam pojecia w czym problem. Rozwiązanie tego problemu widze tylko na dwa sposoby. Po pierwsze moge pokochac te krete drogi i cieszyc się nimi lub drugie rozwiązanie polegające na zatrudnieniu nawigatora, który zdoła wyprowadzić mnie na prostą droge.
co o tym myslicie?