Pani Krystyno,
Mówiłyśmy sobie korespondencyjnie „do obaczenia” w Lądku i zobaczyć się udało, co mnie niezmiernie cieszy. A rozkładając to stwierdzenie, to „zobaczyć” – Panią na scenie, Panią w Piosenkach, to za każdym razem wielka przyjemność. Nawet gdyby stała Pani nieruchomo jak ta major armii amerykańskiej, a nie „tylko” z niedyspozycją głosową, to przyjemność by pozostała. I nie – nie jest to marna pensjonarska egzaltacja. Piszę to, co czuję, a czuję to, co napisałam. A odnośnie "się", zobaczyć się, kolejny powód do uśmiechu.
Swoją drogą, była Pani dzielna i radziła sobie fantastycznie z tym przemęczonym gardłem, z właściwym sobie urokiem. Szkoda tylko, że zabrakło „Jesiennych liści”, ale i tak czapki z głów za Pani waleczność.
Kolejne szkoda, że w tym roku nie ma z Panią spotkania, ale ubiegłoroczne było niezapomniane, tym razem z przyjemnością doniosę o przebiegu spotkania z Panią Magdą.
Mam(y) nadzieję, że był to dla Pani miły pobyt i mimo przeciwności miły spektakl.
Niech ta koniczynka będzie wobec tego nie tylko na powodzenie OCHu i wszelakie inne, ale i na szczęście w zdrowotności. Może dzięki swej dużo trwalszej niż poprzedniczka formie, przyniesie też równie trwałe zdrowie. Takiej prawdziwej wypatrywaliśmy w różnych zakątkach Polski, ale niestety nie chciała dać się znaleźć.
Serdeczne pozdrowienia i wielki ukłon pani Krystyno,
Natalia