Kochana Pani Krystyno
Powiem tak. Planowałam do wysłanego do południa doniesienia prasowego dorzucić zdjęcia z dzisiejszego spektaklu, ale Pani zdążyła mi już odpisać... więc przychodzę do Pani teraz tu z moimi zdjęciami:
I wszyscy bili brawo
Przyznam się szczerze, że spodziewałam się w obsadzie dzisiejszego "Lamentu" p. Marysię.
Pierwszy raz oglądałam w roli matki inną aktorkę.. Mam nadzieję, że p. Marysia zagra jeszcze w te wakacje w "Lamencie".
_________________________________________________________________________________________
PRASA:
----------------------
"Biała bluzka" Agnieszki Osieckiej ustami Krystyny Jandy
Entuzjastycznie przyjęty spektakl zliftingowany po 23 latach przez Magdę Umer na Solidarity of Arts
Termin: 08.09.2010, godz. 19.00
Miejsce: Sala Koncertowa na Ołowiance
Data premiery: 04.06.2010
Reżyseria: Magda Umer
Muzyka: Janusz Bogacki
Adaptacja: Magda Umer
Światło: Piotr Pawlik
Obsada: - Krystyna Janda
oraz - Janusz Bogacki - piano - Tomasz Bogacki - gitara - Paweł Pańta - kontrabas - Bogdan Kulik - perkusja
Na przełomie 1986 i 1987 roku Magda Umer i Krystyna Janda osiągnęły pierwszy wspólny, spektakularny sukces. Adaptacja teatralna opowiadania Agnieszki Osieckiej o młodej kobiecie mieszkającej w Polsce na początku lat 80-tych była grana w całym kraju około 200 razy. Publiczność uwielbiała tę zwykłą historię kobiety zaplątanej w wielką historię – historię Polski stanu wojennego. Uwielbiała po pierwsze ze względu na tekst, w którym autorce „udało się zapisać stan umysłów, emocji i lęków wielu zwykłych ludzi w tamtym czasie,” – naturalnie zapisać go mądrze i dowcipnie, jak to tylko Agnieszka potrafiła. A po drugie dzięki genialnej roli Krystyny Jandy. O przedstawieniu stosunkowo szybko zaczęto mówić „legendarne” i „kultowe”. Wznawianie takich produkcji (i to po prawie ćwierćwieczu!) jest zawsze opatrzone wielkim ryzykiem. Tymczasem ten sam skład (reżyser i odtwórczyni głównej roli) pokazał, że pewna jakość po prostu się nie starzeje. Przedstawienie, a właściwie spektakl muzyczny ilustrowany materiałami filmowymi, od swojej premiery 4-go czerwca 2010 roku w warszawskim Och-Teatrze zebrało niemal wyłącznie entuzjastyczne recenzje. O płomiennym uczuciu, którym darzy go (stara i nowa) publiczność szkoda pisać.
Solidarity of Arts 2010 przypada dokładnie w 30-stą rocznicę urodzin Solidarności. Nie jest więc niczym dziwnym, że rada programowa festiwalu zadecydowała o wspólnej produkcji spektaklu z Fundacją Krystyny Jandy na Rzecz Kultury i warszawskim Och-Teatrem.
«W latach 80. zeszłego wieku nikt jeszcze nie mówił o przedstawieniach, że są "kultowe". Ale gdyby tak było, to "Białej bluzce" zapewne by to miano przypadło. Monodram Krystyny Jandy oparty na opowiadaniu Agnieszki Osieckiej cieszył się w każdym razie szalonym wzięciem. Premiera odbyła się w marcu 1987 roku na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Potem Janda objechała z "Białą bluzką" pół Polski. W "Rozmowach w tańcu" Osiecka wspomina, że tabuny panienek jeździły za Jandą jak groupies za rockową kapelą i po spektaklu wzdychały: "To jest o mnie". Według Osieckiej "Biała bluzka" była portretem dziewczyny z pokolenia "Solidarności", "portretem brutalnym i szczerym, może nawet bolesnym". Gazeta Wyborcza, Wojciech Macherek
tytuł realizacji: Biała bluzka
sztuka: Biała bluzka (Agnieszka Osiecka)
miejsce premiery: przedstawienie impresaryjne
data premiery: 1987-03-05
reżyseria: Magda Umer
scenariusz: Magda Umer
obsada: Elżbieta–Krystyna Janda
Gazeta Świętojańska
http://gazeta.razem.pl
Opublikowano: 16.08.2010
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tatuś krajowy
"Ojciec polski" w reż. Michała Walczaka z Teatru Polonia w Warszawie w Chorzowskim Teatrze Ogrodowym w Chorzowie. Pisze Iza Mikrut w gazetce festiwalowej Sztajgerowy Cajtung.
«Ojciec polski spóźnił się na własny występ. Próbował bezczelnie kłamać, że to dlatego, że stał w korku a przecież naprawdę zatrzasnął się w toalecie. Zdradził to zgromadzonej w Magazynie Ciekłego Powietrza publiczności jego syn, syn polski. Szczeniak wsypał tatusia niechcący, no i wyszło na jaw, że ojciec polski nie jest święty. Nie jest przecież ojcem świętym, tylko ojcem polskim. Z dziada pradziada.
Rafał Rutkowski od pierwszych słów monodramu autorstwa Michała Walczaka zaczarował odbiorców i z każdą chwilą rozkręcał się coraz bardziej, wciągając widzów w niezwykłe przedstawienie. Pojawiło się tu kilka dowcipów tylko dla panów (zresztą kobiety zostawały na spektaklu na własną odpowiedzialność), wykład o losach ojców polskich, począwszy od czasów prehistorycznych (ojciec polski przyodziany w skóry), a skończywszy na współczesności (ojciec polski, który odnalazł się na liście agentów), opowieść o niełatwym doświadczeniu ojca polskiego: konieczności uczestniczenia w porodzie rodzinnym, podczas którego to kobieta jest w centrum uwagi (skandal!), wreszcie zapowiedź nowego czasopisma, kolorowego magazynu dla ojców polskich i wystąpienie na mównicy sejmowej. Bo ojciec polski musi być wszechstronny. Potrafi majsterkować i podrywać młode matki, potrafi pić wódkę z termosu, sugerującego herbatę. Tylko z synem polskim nie zawsze sobie radzi, zwłaszcza kiedy uroczo raczkujące maleństwo niepostrzeżenie przeradza się w zbuntowanego nastolatka, rapującego brzydko na temat rodzica, nastolatka, który przestaje okazywać ojcu polskiemu należny mu szacunek. Tak, syn polski, potomek ojca polskiego, będzie miał w tym show swoje pięć minut, w końcu motywem przewodnim czwartej edycji Chorzowskiego Teatru Ogrodowego są duety (dziadka polskiego, również pojawiającego się w spektaklu, nie liczę, w końcu to tylko ojciec polski, który zdziadział, naturalna kolej rzeczy).
W przedstawieniu przełamana zostaje granica między sceną a publicznością. Rafał Rutkowski wielokrotnie pojawia się wśród publiki, a to, by odnaleźć pacjentów swojego psychoterapeuty, przysłanych jako klaka, a to, żeby odegrać z wybranymi widzami miniscenki z życia normalnej rodziny Przynajmniej jeśli za normalną uznać rodzinę, w której pan domu za sprawą zmajstrowanego w piwnicy włochatego brzuchola wciela się w kobietę w ósmym miesiącu ciąży, a pani domu udaje zblazowanego męża. Ojciec polski ma wiele twarzy, a każda z nich jest zabawna.
Strzałem w dziesiątkę okazało się tu połączenie stand-upu i teatru. Dzięki temu Rutkowski nie tylko opowiada kolejne dowcipy, ale również przedstawia wyimki z egzystencji swoich bohaterów. Monodram zyskuje więc na dynamiczności (w wersji zaprezentowanej na ChTO zajął godzinę i 45 minut, a publiczność nie miała szansy ani przez chwilę się nudzić), a aktor może w pełni zaprezentować swój kunszt.
Tekst nie bazuje wyłącznie na stereotypach i oklepanych damsko-męskich relacjach, śmiech wywołuje się tutaj na różne sposoby: zmianami konwencji (wiersz ojca polskiego "Ojciec polski pukający do kobiecości bram", taniec i przemówienie), skojarzeniami słownymi (ojciec redaktor nowego magazynu dla ojców polskich), poprzez humor sytuacyjny i trafne odniesienia do pozaliterackiej rzeczywistości. Przerysowana charakterystyka ojca polskiego to powód do nabudowywania nowych żartów. Rutkowski jako ojciec polski tryska energią i budzi sympatię. Warto wracać do tego przedstawienia.»
"Tatuś krajowy"
Iza Mikrut
Gazeta Festiwalowa sztajgerowy Cajtung
17-08-2010
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pani Krysiu...........
i w związku z tym, że ja taaak czekam na spotkanie z Florence to przesyłam również coś słodkiego