Dzień dobry Pani Krystyno.
Dziękuję za fotograficzne niespodzianki w Pani Dzienniku, lubię te Pani impresje.
Kilka zachodniopomorskich...
Po raz kolejny przekonałam się jak to podróże kształcą. Nawet te niezbyt dalekie, jak nad polskie Wybrzeże. Ale po miesiącu podczas którego jedynie cudem nie osiwiałam (Promotorzy są okropni i nieodpowiedzialni. Oj nie, przepraszam - są okropni i nieodpowiedzialni promotorzy...) nawet te 300 km od domu wydaje się wyprawą na Księżyc.
I tak np.:
1. Polskie drogi. Gdyby dzisiaj zrobić serial o takim tytule, traktować by mógł w istocie o tym, na co nazwa wskazuje. Oj biedne zawieszenia, biedne nerwy kierowców...
2. Kultura jazdy w Polsce. W sumie...zostawię to bez komentarza. Albo jedno przeurocze zdarzenie - przepuściliśmy auto skręcające w lewo z przeciwnego pasa. Pan kierowca podniósł dłoń w umownym geście podziękowania, a w ślad za nim poszła reszta pasażerów i tak machał do nas i pozdrawiał cały "ładunek" wesołego pojazdu. Rzadki i napawający optymizmem obrazek.
3. Plaże, dzikie plaże zaczynają być na wagę złota. Przynajmniej dla mnie, bo jednak leżąc na piasku wolę słuchać szumu fal i szyderczego śmiechu mew, niż dudniących basów z próby kapeli rockowej grającej w znajdującym się nieopodal, wakacyjnym namiocie rozrywki...
4. Nieustannie popularne są męskie skarpetki naciągnięte tak, że pięta wypada na łydce. Do tego obowiązkowo sandały lub pełne buty - wcale nie sportowe - i krótkie kolorowe szorty... O bieliźnianych, w dodatku jasnych, "kąpielówkach" nie wspominając...
5. I jeszcze smutna prawda, dla mnie akurat. Nie ma co, okulary na nosie powinny być nie tylko w kinie czy teatrze, gdzie muszę sobie w ten sposób radzić z odległością, ale na ulicy przydałyby się zaiste również. Może wtedy ogłoszenie "Polecamy wino włoskie" nie zamieniłoby mi się na "kino włoskie" (choć może to podświadomość?), a "KULE WODNE" nie stałyby się dla mnie treścią ... "kundle wodne"...
I tak oto zakończyłam ostatnie wakacje - w oświatowym tego słowa znaczeniu. Teraz już tylko dyplom i dorosłość w pełnym wymiarze... No nie, po drodze jeszcze jedna mała przyjemność. Możliwość pooddychania czystym i kulturalnym powietrzem w festiwalowym Lądku. Miło będzie tam wrócić.
Serdeczne gratulacje na dwie "setki"! Dla "Dowodu", który, pamiętam jak dziś, zahipnotyzował całą poznańską Operę oraz "Lamentu", mojemu ulubionemu spektaklowi na Placu, życzenia kolejnej setki w tak świetnej kondycji. To dobre i ważne spektakle. Świetnie, że te trzy lata temu udało się "Lament" uratować i pokonać wątpliwości przy tworzeniu "Dowodu".
A Pani życzę, żeby naładowane toskańską energią akumulatory, długo dawały siłę.
Kłaniam się, do zobaczenia przy Źródle Jan,
Natalia