Z życiem jak ze sztuką w teatrze: ważne nie jak długo trwa, ale jak zagrana.
Pani Krystyno,
ach co to był za wieczór! Co to była za sztuka, co to był za śmiech, śpiew, emocje. Rzeczywiście, tylko cała kwiaciarnia byłaby adekwatnym wyrazem zachwytu wobec takiego spektaklu.
Właściwie nie wiem od czego zacząć, bo... wszystko w "Boskiej" było świetne, a Pani najbardziej. No tak, jedyny epitet jaki przychodzi do głowy odnośnie Pani jako Florance to zwyczajnie - boska. Cosme w pewnym momencie sztuki mówi: prawie brak mi słów. Wczoraj rzeczywiście tak było. Właściwie to do tej pory jakoś ciężko mi idzie sklecenie czegokolwiek, co oddałoby moje wczorajsze emocje .
Przede wszystkim to nie pamiętam kiedy tak mnie coś rozbawiło jak aria Habanera z Carmen oraz końcowa scena i Florance jako Anioł Inspiracji pokazująca "działanie" skrzydeł. Dziwię się, że reakcja widowni nie zmiotła Państwa w głąb sceny .
Pani Krystyno, a tego fałszowania nie zapomnę nigdy, rozbrajające w całej rozciągłości.
W ogóle postać Florance pokochałam całym sercem, na pewno duża w tym Pani zasługa, że w Pani interpretacji to nie jest ekscentryczna, głupia baba tylko po prostu dziecinnie naiwna i przy okazji rozkoszna w swej naiwności kobieta, która spełniła swe największe marzenie. O tak, lubię tą Foster Jenkins.
A reszta obsady: panowie Stuhr i Zborowski - uwielbiam obu, a każdy w swojej roli cudny. Tak samo Krystyna Tkacz, Anna Iberszer, Ewa Telega - wszyscy zankomici, ale to Pani przyciąga uwagę, króluje na scenie. Nie sposób oderwać od Pani oczu.
Na spełnione marzenia nie ma ceny
To prawda. Zobaczenie "Boskiej" było moim marzeniem.
W imieniu swoim i mojej mamy najserdeczniej dziękuję za przecudowny wieczór. I jeszcze przy okazji spektakl stał się powodem do kolejnego miłego spotkania z Natalią (czyli Nat). Także dziękuję podwójnie!
Kłaniam się głęboko
Zachwycona Panią już kolejny raz, z każdym spektaklem bardziej,
Klaudia