pakiet

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

pakiet

Postprzez nat N, 03.01.2010 22:15

Noworoczny pakiet prezencików fotograficznych (tak mi się nazbierało starszych i nowszych, więc wydaję hurtowo)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obrazek
Obrazek

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
___________________________________________________________________________________________

artPapier
1 stycznia 1 (145) / 2010 | teatr

Dawid Klachacz
KOBIETA, KTÓRA ROZMAWIA ZE ŚCIANĄ

Spektakl pt.: „Shirley Valentine,” wystawiany w Polsce od prawie dwudziestu lat, stał się wielkim fenomenem. Podobne sukcesy sztuka ta odnosi na całym świecie. Widz ma do czynienia z niezwykle prostą historią o zwyczajnej kobiecie, gospodyni domowej, której nijakość życia w kuchni, przy garnkach, staje się ciężarem i powodem do odkrywania siebie. Cóż więc urzeka w tej prostej, gawędziarskiej historii? Dlaczego już kilka pokoleń kobiet i mężczyzn ogląda wciąż na nowo ten sam monodram?

Zacznijmy od podstawowego tworzywa – słowa. Autor dramatu Willy Rusell zanim napisał sztukę, przez kilka lat był fryzjerem. Mogę się tylko domyślać, że właśnie historie i anegdoty pojawiające się w monodramie, zasłyszał w trakcie rozmów z klientkami. To nie przypadek, że dialogi są tak doskonale skonstruowane. Wyczucie szczegółu – zmiana tonu, barwy, rytmiki wypowiedzi, dysonanse i zająknięcia sprawiają, że dialog zamienia się w sytuacje, zdarzenie. Przedstawione w tekście historie nie mogły być po prostu wymyślone, a tym bardziej ich sposób wypowiedzi, tak charakterystyczny dla „pogawędki” u fryzjera, w sklepie czy na ulicy.

W monodramie, czyli gatunku teatralnym, gdzie cały spektakl oparty jest na wypowiedzi jednej postaci, słowo odgrywa niebagatelną rolę. To właśnie słowo buduje postać kobiety w średnim wieku, z zardzewiałymi marzeniami i stygmatem zgorzknienia. Nie dajmy się zwieść pozorom, że postać jest budowana tylko przez słowo, które wypowiada o sobie samej. To zasłyszane anegdoty, historie, do których ustosunkowuje się bohaterka, jej wspomnienia, najlepiej naświetlają fragmenty rzeczywistości, w której egzystuje. Shirley Valentine poznajemy nie przez to, co mówi sama o sobie, lecz poprzez konteksty, które jak mozaika układają się w narrację jej życia i jej postaci.

W rolę Shirley Valentine wcieliła się Krystyna Janda, która w roku premiery miała trzydzieści osiem lat i ogromne doświadczenie w odgrywaniu ról kobiet będących „na zakręcie”. Niewątpliwie ten bagaż doświadczeń wniosła do sztuki, budując z dokładnością szczegółu postać Shirley. Dzięki poprzednim rolom w monodramach Janda dobrze wiedziała, jak ważne jest słowo oraz wyczucie przestrzeni, która jest zagospodarowywana i kreowana przez to słowo. Swoją rolą potrafiła objąć przestrzeń, nie tylko sceny, ale i widowni, swoim głosem, energią i przedstawioną historią wypełniła i zagęściła przestrzeń sali, jej powietrze, skłaniając widza do reakcji, ale przede wszystkim do identyfikacji z bohaterką. Tutaj szczegół, gest, mimika, szept, czy nawet zająknięcie wiele znaczy, toteż przestrzeń oraz gra aktorska musi spełniać najwyższe wymogi profesjonalizmu. Ten monodram jest niezwykle czuły na takie warunki. Ironia nie wybrzmi, kiedy zaburzy się ją niewłaściwą mimiką, czy zbyt dosadnym akcentem głosu. Przykładem tego jest gra z rekwizytem – Shirley, kiedy zwierza się swojej ścianie popija wino, sprawdza jego nazwę, smak, wlewa, co jakiś czas nową porcję i cieszy się, że jest słodkie „a nie jakiś kwasieluch, co mi się zawsze dostanie”. Robi to wszystko mimowolnie, jakby od niechcenia, jej ruchy są płynne, reakcje naturalne, te szczegóły nie nabrałyby swojej barwy przy źle zagospodarowanej przestrzeni, czy też przy mało profesjonalnej grze – niedogranej roli lub naddatku stylistycznym.

Krystyna Janda z precyzją szczegółu potrafi świetnie dokonywać obniżeń tonu głosu, zawieszeń, gestów zapominania, intensywnego zastanawiania się nad czymś. Kiedy dochodzi do kwestii tragikomicznych, umiejętnie posługuje się rejestrem mowy potocznej i wulgaryzmami. Kreacja Shirley w wykonaniu Jandy to przedstawienie postaci zahukanej, ale z drugiej strony doświadczonej i przenikliwej, która łapie konteksty, interpretuje świat po swojemu i to prowadzi do sytuacji zarówno komicznych, jak i smutnych czy melancholijnych. Jak już wcześniej wspomniałem powierniczką kobiety jest ściana. Zdaje się, że pierwszą ścianą był sam scenarzysta Willy Russell, który wysłuchiwał zwierzeń kobiet w swoim zakładzie fryzjerskim, następną ścianą są widzowie, którzy oglądają przedstawienie jednego aktora – jednej postaci i wielu problemów. To właśnie pozorne budowanie czterech ścian kuchni, w których Shirley zwierza się, a następnie burzenie czwartej ściany zmniejsza dystans między aktorem i widzem – sztuka staje się na wskroś konfesyjna. Na burzenie czwartej ściany wpływa również gawędziarska stylistyka wypowiedzi, ironia, no i oczywiście sam temat, który bliski jest wielu ludziom.

Można by zapytać, czy w tym gatunku teatralnym, a szczególnie w tym spektaklu potrzebna jest jeszcze scenografia. Przesadna scenografia rozcieńcza akcent psychologiczny sztuki i jej „monodramowość”, natomiast rekwizyt go wzmacnia, wzmacniając również skupienie się na samej postaci, gdyż to ona jest fundamentem spektaklu. Krystyna Janda w większości spektakli grała w przestrzeni, gdzie kuchnia była ornamentem, a stolik na pierwszym planie. Taka relacja i kompozycja scenografii wzmacnia efekt monodramy, na przykład, kiedy widz czuje zapach smażonej jajecznicy, czy widzi, jak Shirley kroi marchewkę. W tak skonstruowanej scenografii akcent cały czas skupiony jest na bohaterce, a dekoracja nie rozprasza tego efektu, ale go podkreśla.

Bardzo istotne jest to, że kompozycja całej sztuki dzieli się zasadniczo na dwie części. Pierwsza, kiedy poznajemy Shirley, która właśnie przygotowuje obiad, popija wino i zwierza się ścianie. Druga część to moment, kiedy Shirley postanawia „rzucić wszystko w cholerę” i wyjechać na wakacje do Grecji, gdzie rozgrywa się przelotny flirt. Jeśli chodzi o zakończenie, w wersji Wojtyszki mamy pewne przesunięcie w stosunku do dramatu. U reżysera zakończenie jest bardziej optymistyczne. Shirley nie zrezygnowała. Czeka na męża z radością. Wierzy, że spróbują na nowo. Wojtyszko tym samym dał namiastkę uczucia katarktycznego. Na szczęście Janda wygrała postać tak, aby nie zaburzyć całego sensu sztuki i jej nie spłycić mimo optymistycznej doczepki.

Należy podkreślić, że postać Shirley zmieniała się i dojrzewała wraz z rozwojem emocjonalnym samej Krystyny Jandy. Można zauważyć, że przez lata postać nabrała nonszalancji, która nie wiąże się bynajmniej z automatycznym odgrywaniem, ale raczej ze znalezieniem pewnego klucza do wygrywania tych efemerycznych miejsc w spektaklu, niepowtarzalnych imponderabilii. Monodram na poziomie samego tekstu, scenariusza może wydawać się prosty, zbyt prosty, z tendencją do kiczu w realizacji. Natomiast wysoki poziom Wojtyszki i Jandy doprowadził do głębokiej wymowy tej sztuki.

Nad fenomenem odbioru sztuki podjęto nawet refleksję naukową, terapeuci i psychiatrzy zaczęli wysyłać swoich pacjentów na spektakl, a sama Janda mówi, że dostawała wiele listów od ludzi, którzy tak mocno utożsamili się z samą Shirley, że wywołało to poważne zmiany w ich życiu osobistym. Tak więc od niespełna dwudziestu lat sztuka cieszy się rzadko spotykaną popularnością. Co jest tego powodem? Być może to, że „Shirley Valentine” Willy'ego Russella trafiła w problemy polskich kobiet. Kobiet, które czekają z obiadem na męża, czują się samotne, zabiegane, zmęczone. A może bardziej uniwersalnie, dlatego, że Shirley Valentine tak doskonale pokazuje samotność i brak samorealizacji, które tkwią w wielu ludziach. Tego nie wiem. Gdybym chciał jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, przekroczyłbym i tak już nadwerężony próg pretensjonalności. Toteż posłużę się jedynie zdaniem, które po spektaklu skierowała do mnie pewna osoba: „Wiesz, ja też rozmawiam ze ścianą.”

Willy Russel „Shirley Valentine”. Reż. Maciej Wojtyszko . Scenografia: Ewa Bystrzejewska. Teatr Powszechny w Warszawie, premiera: listopad 1990. Teatr Polonia, premiera: 15 grudnia 2006.
__________________________________________________________________________________________

Niebawem zakochasz się w Ochocie
Anna Brzezińska 07-01-2010

Za dnia w dawnym kinie Ochota trwa remont, wieczorami – próby „Wassy Żeleznowej”. Już 16 stycznia inauguracja nowej sceny.

Teraz jest tu bardziej przestrzennie – mówi Maria Seweryn, opiekunka drugiej, po Teatrze Polonia, sceny Fundacji Krystyny Jandy na rzecz Kultury i prowadzi nas do budynku przy Grójeckiej 65.

W holu, w którym do niedawna były punkty handlowe, stoją tylko kasy. Sprzedaż biletów rozpoczęła się w poniedziałek. Och-Teatr ruszy za tydzień.

Oddech dla Polonii

– Pierwszego dnia w ciągu trzech godzin sprzedaliśmy 60 biletów – mówi Krystyna Janda, prezes fundacji.

Czy to znak, że Och-Teatr odniesie taki sukces jak stworzona przed czterema laty również w budynku dawnego kina scena przy Marszałkowskiej (w 2008 r. odwiedziło ją 175 tys. widzów)?

– Och-Teatr na pewno odciąży Polonię. Mamy tu coraz bogatszy repertuar, a 270-osobowa widownia nie pozwala na spełnienie zapotrzebowania gości. Nowa scena to warunek naszego rozwoju – mówi Janda.

Nad spektaklem, który otworzy Och-Teatr aktorka i reżyserka pracuje już drugi miesiąc. Pierwsze próby z racji remontu odbywały się w Polonii. Kolejne już na Ochocie – głównie nocami, by nie kolidować z trwającymi tu pracami wykończeniowymi.

– „Wassa” będzie trudnym początkiem, bo to spektakl wymagający. Nasza widownia nie dostanie więc od razu samej przyjemności, ale... dostanie po głowie – mówi z uśmiechem Krystyna Janda.

Sztukę opartą o dramat Maksyma Gorkiego reżyseruje Waldemar Raźniak, debiutant. Och-Teatr ma być otwarty na nowych twórców i nowe nurty. – Przede wszystkim ma jednak przyciągać odważnym repertuarem – podkreśla Janda. – Chcemy poruszać tematy aktualne, opowiadać o świecie, w którym żyjemy w niekonwencjonalny sposób.

Na Ochotę trafią spektakle z Polonii – „Ucho, gardło, nóż”, „Darkroom”, „Kobiety w sytuacji krytycznej” oraz „Miss Hiv”. W ciągu roku pojawią się też cztery nowe tytuły.

O współczesności

W budynku przy Grójeckiej praca wre. Robotnicy wiercą, przykręcają krzesełka, dokonują ostatnich szlifów, oświetleniowcy pracują nad światłem.

– Sama scena ma dość nietypową formę. Mieści się pośrodku sali, z widownią na ponad 400 miejsc po obu stronach – mówi Maria Seweryn i dodaje, że jej stworzenie było największą ingerencją w powstały w latach 50. budynek. Ściany są wyciszone 300 mkw. płyt akustycznych, fotele odrestaurowane, a garderoba znajduje się w miejscu kinowego mieszkania.

Nowe centrum kultury

– Przed otwarciem uruchomimy jeszcze kawiarnię, a wiosną zaczniemy przygotowywać ogródek – mówi Seweryn. – Przez pięć miesięcy pracy zakochałam się w tym miejscu. Chciałabym, żeby żyło cały dzień – mówi. Ma sentyment do Ochoty, bo sama przez kilka lat tu mieszkała. Do kina, jak mówi jej matka, podobno też chodziła. – Na poranki, ale byłam mała i, szczerze mówiąc, nie pamiętam – mówi.

Och-Teatr ma szansę stać się nowym centrum kultury. Jeszcze w połowie lutego ruszy tu scena muzyczna. Zagra m.in. Fisz Emade Tworzywo, Urszula Dudziak i Katarzyna Nosowska.

Poza comiesięcznymi blokami koncertów – także poezji śpiewanej będą tu odbywać się cotygodniowe cykle edukacyjne poświęcone teatrowi, tańcowi, operze, filmowi.

Życie Warszawy
http://www.zw.com.pl/artykul/1,436174.html
___________________________________________________________________________________________

Nowy teatr Jandy: w sobotę premiera
Dorota Wyżyńska
2010-01-11

Obrazek

Krystyna Janda otwiera drugą scenę w Warszawie. Och-teatr powstaje w budynku po dawnym kinie Ochota. W sobotę pierwsza premiera - "Wassy Żeleznowej" według Gorkiego z Jandą w roli tytułowej.

Nowych teatrów wciąż przybywa. Niedawno pisaliśmy, że scenę w Pałacu Kultury będzie miał Michał Żebrowski. Jednak to, co robi Janda, wyróżnia się na tym tle. Aktorka ma świadomość, że prywatny teatr nie ucieknie przed produkcjami komercyjnymi, ale nie od nich zaczyna budowanie repertuaru. Dlatego na początek daje właśnie "Wassę Żeleznową". Ta drapieżna adaptacja, poruszająca niewygodne tematy, jak np. pedofilia, przeniesiona na scenę przez reżysera debiutanta Waldemara Raźniaka, ma wyznaczyć kierunek. W planach Och-teatru są też teksty m.in.Turriniego, Albee'ego i Diderota, współpraca z Teatrem Montownia, Przemysławem Wojcieszkiem, wreszcie - otwarcie sceny muzycznej, na której już w lutym wystąpią m.in. Urszula Dudziak, Maria Peszek, Katarzyna Nosowska, bracia Waglewscy.

Budynek przy ul. Grójeckiej 65 powstał na przełomie lat 40. i 50., a wiosną ubiegłego roku został wpisany do rejestru zabytków. Tym samym jego właściciel - spółka Max Film - musiał zrezygnować z planów zburzenia nieczynnego już kina i postawienia na działce nowej siedziby urzędu wojewódzkiego. Fundacja Krystyny Jandy na rzecz Kultury wydzierżawiła to miejsce na 20 lat. Już w sierpniu, przy okazji podpisania umowy z Max Filmem, Janda ogłosiła, że "twarzą" Och-teatru będzie Maria Seweryn.

Krystyna Janda podkreśla, że Och-teatr wziął się z sukcesu jej Teatru Polonia. Nie da się ukryć, że przez cztery lata Polonia - pierwsza prywatna scena z prawdziwego zdarzenia w Polsce - stała się jednym z najważniejszych teatrów Warszawy. Pomysłów, energii i frekwencji (na niektóre spektakle nie sposób kupić biletów) można pozazdrościć. Już od jakiegoś czasu Janda wspominała, że nie mieści się w teatrze przy Pięknej. Polonia ma w repertuarze już 28 tytułów, a w planach nowe premiery. - 270-osobowa widownia nie mogła udźwignąć wszystkich naszych planów. Teraz cześć spektakli przeniesiemy do Ochu, gdzie gdzie jest 400 miejsc i będziemy mieli każdego wieczoru 670 biletów do sprzedania - podkreśla.

We wtorek odbędzie się konferencja prasowa - Krystyna Janda i Maria Seweryn pokażą dziennikarzom nowy teatr. Dla "Gazety" zrobiły wyjątek i zaprosiły nas wcześniej. Scena jest nietypowa, bo znajduje się pośrodku sali. Widownia stanęła z dwóch stron. - Nie możemy ingerować w strukturę i architekturę budynku - wyjaśnia Maria Seweryn. - Znajdująca się pośrodku scena wymusi inne myślenie o inscenizacjach, wyeliminuje tradycyjne dekoracje teatralne. Nie ma kulis.

- Aktor jest jak na patelni - dodaje Krystyna Janda. - Każdy ruch, gest, spojrzenie widać jakby podwójnie. Trzeba myśleć, aby wszystkie intencje, uczucia miała szansę zobaczyć widownia po obu stronach. Wymaga to specjalnego ruchu scenicznego. Zmagamy się z tym.

Fotele w teatrze będą kolorowe: czerwone, granatowe i szare. - Udało nam się wyremontować stare kinowe, a 50 brakujących znaleźliśmy w Sochaczewie - mówi Maria Seweryn.

W Och-teatrze wciąż trwa remont, ale już widać jego architektoniczne smaczki. Możemy zachwycać się holem, który przez lata był zastawiony szpecącymi go budkami i sklepikami. Jeszcze do niedawna pukali tu ludzie, pytając, czy jest ksero, kafejka internetowa. Maria Seweryn: - Uświadomiło mi to, że to miejsce powinno żyć cały dzień. Już niedługo będzie tu można wpaść na śniadanie, kawę, poczytać gazety. Będzie kawiarnia z internetem, latem też ogródek kawiarniany. Tym właśnie będzie różnił się Och-teatr od Polonii. Poza wieczornymi spektaklami będzie to miejsce spotkań.

W czwartek w "Gazecie" dodatek poświęcony premierze "Wassy Żeleznowej" i otwarciu Och-Teatru.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7439027.html
___________________________________________________________________________________________

Wstęp wolny, tvp2
Wstęp wolny, nowy program TVP2
i galeria
http://www.tvp.pl/kultura/galerie/wstep-wolny-zaprasza-monika-richardson

Polka Roku 2009, Gazeta Wyborcza
___________________________________________________________________________________________

Gratuluję światłowodów. Niech moc będzie z Wami!
Łagodnych zakrętów i odśnieżonych tras na ostatnim przedpremierowym odcinku.
N.
w szeregu biegniesz kilka lat,
a potem - jazda w boski sad!
Avatar użytkownika
nat
 
Posty: 3038
Dołączył(a): Cz, 22.01.2009 14:19
Lokalizacja: W-wa/Poznań

Re: pakiet

Postprzez Krystyna Janda N, 17.01.2010 13:47

Dziękuje bardzo. Trzeba nam sił.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja