Och,Pani Krystyno!
Jak mi było niewesoło,kiedy zobaczyłam tatuaż u swojego dziecka,/myślałam,że pod tym względem też dorosłego/.
Pamiętam tylko,że w ubiegłym roku pytała mnie,co ja sadzę o tym,a ja wyraziłam obawy tylko względem zdrowia i że w ogóle to tatuaż nie kojarzy się już z zakładami karnymi. I mam dziecko oplecione różą ,jakby była drzewem.
Dzięki za napomknięcie o książce "łaskawe".Czytam i jestem chora,dalej choruję i czytam.Chociaż tyle we wrześniu tego roku,w podzięce losowi,że przyszło mi żyć teraz.
Pozdrawiam i my tutaj trzymamy mocno za Pani Działania.