Dzień dobry Pani Krystyno:)
Czytam Pani odpowiedzi na forum i nie jestem pierwszą, którą poruszyła Pani odpowiedź, że nie jest szczęśliwą.
Poruszyła, ale absolutnie nie zaskoczyła.
Ja to doskonale rozumiem, wręcz dziwiłoby mnie, gdyby Pani po tej strasznej stracie była szczęśliwa.
Wróciłam dzisiaj do "Moich rozmów z dziećmi" i jest tam rozmowa o przemijaniu...
Czy dzisiaj, z perspektywy czasu, po tym wszystkim co Pani przeżyła w ostatnich miesiącach, odejściu kilkoro przyjaciół z Ukochanym Mężem włącznie, myśl o odejściu z tego świata nadal budzi taki sprzeciw???
Przepraszam za to pytanie, ale czytając w/w rozmowę pomyślałam, że być może zmienił się Pani pogląd na sprawę odejścia na zawsze...
( A tak po cichu powiem , że bardzo zazdroszczę Pani tej wielkiej miłości...
Była Pani tak bardzo kochana i kochała Pani...
Miała Pani wielkie szczęście, że spotkała na swojej drodze P.Edwarda.
Przecież moglibyście się minąć i nigdy nie spotkać...
Wiele kobiet przeżywa życie samotnie, lub męczy się z kimś całe życie. Wiem co piszę, niestety....
A Pani życie było, jest, spełnione także w sferze uczuciowej...
Taka miłość zdarza się nieczęsto i myślę, że jej świadomość powinna dać Pani siłę na dalsze życie...
Czy daje Pani siłę???
Pozdrawiam serdecznie. Nata.