Kochana Pani Krystyno,
W dzisiejszej korespondencji odpowiedziała Pani na kilka pytań, które w krótkim wywiadzie zadała jedna z „forumowiczek”. W ostatnim punkcie na pytanie „Co sprawia że jest Pani szczęśliwa?” odpowiedziała Pani: Nie jestem szczęśliwa.
Ja również nie mogę o sobie powiedzieć „jestem szczęśliwa”. Myślę, że w ogóle nie można powiedzieć o sobie, że jest się szczęśliwym, że nie jest możliwe aby był to stan constans. Życie ma zbyt wiele barw i cieni, aby można było pozostawać w nim dłużej tylko w tej jednej emocji, jaką jest „szczęście”, bo ono przychodzi tak naprawdę chwilami, mniej lub bardziej intensywnie i dotyka nas częściej lub rzadziej.
Myśląc tak o tym wszystkim z przerażeniem zdałam sobie sprawę ile mnie jeszcze dzisiaj czeka pracy. Jutro rano kolejny wyjazd, tym razem na dwa dni do Trójmiasta, spotkanie z Prezesem. Muszę się przygotować, zrobić analizę bilansu firmy, przeczytać stosy komentarzy gospodarczych, przeanalizować wyniki sprzedaży itd..
Wstałam, ubrałam się i pojechałam do sklepu, bo lodówka pusta a przede mną ciężkie godziny.
Gdy tak jechałam ujrzałam idącą spokojnie chodnikiem starszą Panią z naręczem bzu. Pomyślałam ze smutkiem, że nawet w tym roku nie kupiłam sobie moich ukochanych konwalii, zapomniałam, nie zdążyłam, nie miałam czasu. I pierwszy raz w tym roku od nikogo też konwalii nie dostałam, a przecież wszyscy znajomi, rodzina, przyjaciele wiedzą jak bardzo kocham te kwiaty. W tej całej pogoni nikt z nas o tym nie pomyślał.
Zrobiło mi się okropnie smutno..
I tak ze zwieszoną głową jak zbity psiak podjechałam do sklepu. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi od samochodu jak nagle podbiegło do mnie dwóch małych chłopców.
Starszy miał gdzieś 8 lat, młodszy może ok. 6. Umorusani od stóp do głów, a w dłoniach maleńkie bukiety konwalii..
- A może Pani chciałaby konwalie? – zapytał młodszy z nadzieją w oczach
- Bardzo chętnie! A ile kosztuje bukiecik? – zapytałam zaskoczona
- Tyle ile Pani uważa, bo my zbieramy na prezent dla kolegi
Wyciągnęłam z portfela 5 złotych..
- A który mogę wziąć?
- Jaki tylko Pani chce! – krzyknął z radością ten starszy i na wyprostowanych rączkach podał mi dwa bardzo skromne bukieciki kwiatów
Poszłam do sklepu, pospiesznie zapakowałam do koszyka potrzebne rzeczy i biegiem wypadłam w poszukiwaniu bankomatu. Chciałam kupić od nich te wszystkie kwiaty!
Przeleciałam z drżącym sercem cały ogromny parking, potykając się o własne nogi, tak bardzo bałam się, że już ich nie będzie. I nagle zobaczyłam jak odchodzą ze spuszczonymi głowami parę metrów dalej. Zawołałam:
- Chłopcy, poczekajcie, poczekajcie! – biegłam do nich ile sił w nogach
- Macie jeszcze te konwalie?
- został nam jesce ostatni bukiet prose Pani – wysunął zza pleców, ten mniejszy, kilka ostatnich gałązek
- A długo tu dzisiaj jesteście?
- Od rana proszę Pani, ale prawie nikt nie chciał od nas tych konwalii, a my chcemy tylko kupić koledze prezent, bo ma jutro urodziny, a nie mamy pieniążków – powiedział starszy
- A ile już zebraliście?
- Mamy prawie 10 złotych! – odpowiedział z dumą
- To ja poproszę wszystko co macie.. – i wręczyłam im gruby banknot
Oszaleli, oszaleli ze szczęścia!!! Ten starszy padł przede mną na kolana i krzyczał:
- Matko Boska Częstochowska! Matko Boska! – oglądając banknot ze wszystkich stron
Zaczęli tańczyć, skakać, latać po całym parkingu, rzucać się sobie w ramiona, młodszy pobiegł gdzieś przed siebie ściskając w ręku połamane konwalie..
- A moje konwalie?!! – zawołałam kompletnie osłupiała ze łzami w oczach
Podbiegli do mnie i wręczyli mi tę resztę połamanych, zwiędłych, wyduszonych, moich najukochańszych kwiatów, a w ich oczach zobaczyłam najpiękniejszy uśmiech dziecka i blask odbijającego się nieba i szczęście w najczystszej z możliwych postaci!
Wróciłam do domu, postawiłam bukiecik w wazonie na ławie, przy której przyjdzie mi dzisiaj spędzić jeszcze wiele ciężkich godzin i patrzę na te wykresy, tabele, analizy i jakoś inaczej teraz wyglądają, jakby czyściej. Jestem dziś Szczęśliwa..
Pozdrawiam Panią najcieplej jak tylko potrafię, oby miała Pani jak najwięcej chwil szczęścia w tym ogromnym bałaganie i galimatiasie życia..
Ania