Kochana Pani Krystyno, jak pięknie mi Pani odpisała -
„Zadupia. No cóż ja siedzę najchętniej na swoim zadupiu wewnętrznym i coraz częściej ogłaszam go stolicą mojego Świata.” Dziękuję. Ileż w tym filozofii życia, a zarazem krótko i na temat. Posiada Pani niepowtarzalną umiejętność nazywania życia w krótkiej, poetyckiej formie.
Dalej pisze Pani - „Proszę nie oglądać Tataraku w telewizji, bo traci, tylko na dużym ekranie”. Tak, wiem, wiem, nawet na ten temat tu, wcześniej rozpisałam się... z tym moim Zadupiem lokalnym nie jest aż tak źle, jest kino i są dwa teatry i czasami nawet Pani bywała...chodziło mi tylko o to, że my mamy ( tak sobie wymyśliłam) współczesne kino molarnego niepokoju – to znaczy odczuwamy nieustanny moralny niepokój nad spóźnianiem się wszystkich ważnych premier. Na pewno poczekam na kinową wersję, nie wyobrażam sobie inaczej...tylko na Zadupia dociera wszystko później...
Jeśli chodzi o Zadupie wewnętrzne, to żyję ostatnio w jakimś schizofrenicznym zawieszeniu, nawet do Pani ostatnio mniej tu piszę. Ja taki poukładany rak, który kocha stabilizację i zawsze dwa kroki w tył robi nim na ten jeden do przodu się zdecyduje...namieszałam sobie trochę...a teraz nie umiem się odnaleźć...
Pisałam Pani wcześniej, że szaleję ze szczęścia, bo z rodziną kupiliśmy sobie dom za miastem, blisko mojego Zadupia. No i nic nie mogę moim nowym domem się nacieszyć, bo klucze dostaniemy dopiero 1 czerwca, czekam już drugi miesiąc, nie mogąc się cieszyć nowymi kątami i podwórkiem. Zaczęło mi się jakoś tak wyjątkowo dłużyć. Mogę tylko z rozpaczy na moją poczciwą starą działkę uciekać. Mam dom – i go nie mam. A obecne moje kochane mieszkanko już sprzedałam. I też mi się jakoś tak dziwnie zrobiło, bo czuję, że w tych kątkach zostawiam cząstkę siebie. Leżę na mojej ulubionej otomanie i się dziwię, że to miejsce właściwie nie jest już moje. Przeprowadzam się właściwie co ok. 12 – 14 lat, powinnam mieć już wprawę i zawsze to była dobra decyzja, a jednak jakoś tak...z jednej strony radość, z drugiej jakaś melancholia...i to głupie oczekiwanie...
No i oczywiście remonty, już nagrywam majstrów, zwiedzam wszystkie wielkie sklepy z zeszytem i ołówkiem...i notuję, gdzie, co jak, ( wanny, kafelki,...krany...), ale tu chyba nie prześcignę Pani w przeżyciach...
Jednym słowem najpierw remont, a jak zaczną się wakacje – przeprowadzka. Cieszy i straszy zarazem hi hi hi, ale to chyba normalne, prawda?
Moja kochana Pani Krystyno, życzę , by w Pani „zadupiu wewnętrznym” wszystkie drogi były proste, by nie wdzierały się tam się żadne chwasty i zawsze świeciło słońce.
Serdecznie pozdrawiam – ja Zuzanna ciągle stara panna.