Witam. jestem bardzo zaszczycony moc napisac pares slow do tak zacnej osoby. Droga Pani Krystyno - przedsatwie sie jestem mlodym ksiedzem dopiero co po swieceniach - kiedys bedac jeszcze klerykiem ogladalem tv program 2 o ile dobrze pamietam. wtedy po razpierwszy zobaczylem sztuke Porozmawiajmy o zyciu i smierci - poruszyla mnie b. Chcialem zapytac jesli moge, jesli to pytanie nie jest nazbyt osobiste - Czym dla Pani jest wiara? Czy ma jakies znaczenie? Bylem z grupa mlodziezy na filmie TATARK - wyszli poruszeni choc nie rozumieli wszystkiego ze wspomiana sztuka bylo gorzej - praktycznie wcale sie w niej nie odnalezli. Gdy tymczasem ja widzialem siebie w kazdym z glownych aktorow?
Zastanwia mnie w jaki spsoob udalo sie Pani przrz te wszystkie lata zachowac te wrazliwosc na zycie, nacodzienne sprawy - Pani patrzy na nie z takim kunsztem, namaszczniem.
Wydaje mi sie, tak to rozumiem odbieram - grajac na senie czy tez w filmie - Pani nie jest tylko przyslowiowym "fachmanem" ale gra tez siebie to jak odbiera zycie...
Sposb w jaki opowiada Pani o smierci meza fascynuje mnie - bez tego szlochania, bezsensu - mowi Pani o smierci (dodam swej takze bo smierc meza jest w jakims stopniu smiercia samego siebie swej waznej czesci) - w sposob godny, pelen powagi, spokojny - ale miedzy slowami da sie wyczuc to zatrzymanie, zadume.
Na koniec zadam moze dosc dziwne pytanie - ale prosze przez chwile sie wczuc (jako aktorka takiej klasy zapewne Pani to potrafi) jakim by na dzisiejsze czasy bylaby Pani ksiedzem?
O czym mowila do ludzi?
Na co najbardziej zwracala uwage?
Jesli te skormne slowa zaintersuja Pania i doczekam sie odpowiedniego komentarza, juz teraz b. dziekuje.
Z powazaniem ks. Przemyslaw