Pani Krystyno...
Może to jakiś ekshibicjonizm...albo egoizm związany z chęcią złagodzenia bółu...Nie wiem. Po całym dniu płaczu zapisałam w domu wszystkie możliwe kartki, zaczęłam nagrywać wspomnienia. Dziś o 7 rano, jeszcze we śnie umarł mi mój dziadek. Dopiero skończył 65 lat. Dostał zawału i nikt się tego nie spodziewał. Cały czas leczył się na serce. Jeszcze wczoraj rozmawiał z moją mamą i czuł się dobrze. Planował zakładanie płytek, kupił dużo rzeczy...Moja babcia(Krystyna)próbowała go ratować. Robiła sztuczne oddychanie,masaż serca, ale wszystko było na marne. Nie było szans, tym bardziej, że karetka przyjechała 30 minut po wezwaniu, mimo tego, że była na sygnale, została zatrzymana na przejeździe kolejowym. Kiedy dojechała okazało się, ze to sami sanitariusze, bez sprzętu do reanimacji. Po upływie kolejnych 30 min przyjechała karetka z aparaturą, ale było już dużo za poźno. Pierwszy raz przeżylam coś takiego. Śmierć kogoś bardzo mi bliskiego.Nie chciałam jechać z tatą, żeby Go zobaczyć. Pożegnać się. Bałam się, bo nigdy nie widziałam zmarłego. Bałam się swojej reakcji. Nigdy tak nie płakałam. Nigdy nie wpadłam w taką histerię i rozpacz.Teraz staram sie w ogóle o tym nie myśleć. To okropne, wiem. Ale nie mam już siły płakać. Kiedy zapominam, ze on nie żyje to jest mi nawet dobrze.
Od dzisiaj wszystko się zmieni. Babcia, mama, całe życie. Zmieni się ogródek u dziadków, który tak zawsze lubiłam. Bo nie będzie Jego. Nawet nie wiem jak tam pojadę.
Nie oczekuję pocieszenia, bo ono nic nie daje. W ogóle niczego nie oczekuję. Musiałam to powiedzieć komuś z kim nie mam stycznosci na codzień. Kto mnie nie zna, bo nie umiem o tym mówić ani płakać przy rodzicach czy babci. Kiedy tylko czuję, ze łzy napływają mi łzy do oczu uciekam z ich pola widzenia. Udaję bezduszną. Sama nie wiem czemu to robię, ale to tak jakbym wstydziła się swoich łez. Płaczę tylko w samotności.
Pani wybaczy, że to wszystko napisałam. Ale po prostu musiałam komuś to powiedzieć. Napisałam do Pani, bo Pani rozumie jak nikt inny.
Karolina