ja też wolę pamiętać tego przecudownego człowieka w sposób wesoły, bo media które pokazują w kółko to samo są już nie do wytrzymania...dlatego przesyłam wam wszystkim oraz Pani, jeszcze kilka wesołych historyjek o papieżu..
Szereg "papieskich anegdot" przedstawia w książce Spotkania z Wujkiem Karolem o. Leon Knabit. I tak kiedyś o. Leon (mężczyzna wysoki, ale bardzo szczupły) namówił arcybiskupa Wojtyłę na odwiedziny opłatkowe w swojej parafii. Na zakończenie spotkania gość odezwał się do parafianek: "Wszystko bardzo miłe, cenię waszą pracę i oddanie Kościołowi. Ale jedna rzecz mi się zupełnie nie podoba". Strwożone parafianki zaczęły patrzeć po sobie - czyżby coś się nie udało? - "Jak wy dbacie o swego proboszcza? Popatrzcie, jak on wygląda!"
Kiedyś - o czym pisał Jan Turnau - kardynał Wojtyła przyjechał z wykładem do seminarium duchownego księży redemptorystów w Tuchowie. Ciekawszy od wykładu okazał się jednak sposób, w jaki gość przebył parę pięter między aulą a refektarzem: usiadł na poręczy schodów i… zjechał.
A tak biskup Pieronek wspominał wizytę kardynała w podhalańskiej parafii: "Wita go góralka: - Eminencyjo, najprzystojniejszy księże kardynale". A Wojtyła: - No, coś w tym jest!
W 1979 r., już po wyborze na papieża, na audiencji dla pracowników "Tygodnika Powszechnego", "Znaku" i "Więzi" Wojtyła przygląda się znajomym twarzom i spostrzega sarmackie wąsy zapuszczone niedawno przez Tadeusza Żychiewicza. "Wąsy pana Żychiewicza" - powiedział - "są największym osiągnięciem mojego pontyfikatu".
Najczęściej poczucie humoru Jana Pawła II doceniamy podczas jego pielgrzymek, kiedy prowadzi dialog z wiernymi, a czasem przedrzeźnia i żartuje z ich okrzyków.
Z okna krakowskiej kurii skandującym "Niech żyje Papież!" odpowiadał: "Macie rację, jeszcze żyje".
Słynne było kichnięcie Papieża w 1997 r. we Wrocławiu na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym i jego natychmiastowy komentarz: "Okazuje się, że nawet coś takiego jak kichnięcie może służyć ekumenizmowi".
Na koniec plotka z papieskiego numeru "Vivy": kiedyś jedna z sióstr-kucharek podobno westchnęła podczas posiłku "Ileż ja mam kłopotu z Waszą ¦wiątobliwością". Odpowiedź Papieża brzmiała: - "Siostro, a ile kłopotów mam ja z moją świątobliwością..."
jedna z sióstr zakonnych, które pomagały Papieżowi w codziennych sprawach (prawdopodobnie włoszka) zwróciła się do polskiego księdza z prośbą aby nauczył ja kilku słów po polsku. Uzasadniła, że miło było by Ojcu ¦więtemu, gdyby mogła się z nim przywitać w jego ojczystym języku. Ksiądz spełnił jej prośbę. Następnego dnia podając śniadanie siostra zwróciła sie do Ojca ¦więtego "Jak się masz Koteczku...?". Podobno Papież śmiał się z tego przez cały dzień.
Papież powraca samolotem z kolejnej pielgrzymki. Stewardessa widząc, że jest jakiś blady, smutny i przygaszony, proponuje:
- Ojcze ¦więty, może mały kieliszeczek koniaku?
- A na jakiej wysokości jesteśmy?
- Dziesięć tysięcy metrów.
- A to nie, dziękuję, za blisko szefa...
Papieżowi też dupka marznie
'); ');
"Ojciec ¦więty, gdy jeszcze jako biskup Karol Wojtyła przyjeżdżał zimą na narty do Zakopanego, lubił oglądać skoki narciarskie na Wielkiej Krokwi. Nigdy nie siedział na trybunach, lecz stał z boku, na przedzie trybun, tak aby widzieć lot skoczka z profilu.No i pewnego razu, a był wtedy podczas konkursu skoków pieroński mróz, właśnie rozdaję w tekturowych kubeczkach herbatę podchodzącym skoczkom i dostrzegam przy barierce jakiegoś kibica narciarskiego, w skafanderku, w czapeczce na głowie. Zmarzł, bo przytupywał butami. Był przystojny, lecz tą przystojnością taką onieśmielającą. Krótko mówiąc, poczułam do niego okolicznościową sympatię. Do kubka nalałam gorącej herbaty, podchodzę i mówię:
- Napij się synku, bo mróz po dupkach szczypie. Uśmiechnął się, powiedział, że z przyjemnością się napije, miło jakoś tak podziękował.
Do tego sympatycznego kibica miałam chęć coś jeszcze powiedzieć, a raczej zakląć na ten mróz, po mojemu, że uszy więdną: ale przeczuł to Stasiu Bobak, najlepszy wówczas nasz skoczek, który znał mój repertuar góralski i odciągnął na bok. Mówi: - czy siostra wie, kto to jest? To jest biskup Wojtyła z Krakowa. Ja na to Staszkowi: - Gdyby ten biskup był nawet papieżem, też na mrozie w dupki by marzł i od Warszawskiej herbatkę pił.
Niedaleko staliśmy od barierki i widzę kątem oka, jak mój biskup uśmiecha się. Słyszał rozmowę. Nie zrażona wołam do niego: - Podać drugą? Kiwnął głową. Mówię do Bobaka: - Widzisz i nie pogniewał się!"
Wszyscy sobie poszli.
Któregoś wieczoru, podczas szpitalnej rekonwalescencji w klinice Gemelli po zamachu na Placu świętego Piotra, Papież wyszedł ze swojego pokoju na opustoszały korytarz. Rozejrzał się i powiedział: "Ładne rzeczy, wszyscy sobie poszli, a mnie zostawili!"
Sumienie transcendentalne.
Były prezydent Włoch Sandro Peretini, przyjaźniący się od lat z Papieżem, powiedział mu kiedyś wprost: "Ojcze ¦więty, jestem człowiekiem niewierzącym. W postępowaniu kieruję się tym, co wskazuje mi moje sumienie". Na to Jan Paweł II odrzekł: "O, to także jest transcendencja".
Tylko nie mówcie Papieżowi.
Kiedy Papież przebaczył swojemu zamachowcy - Ali Agcy - do Andre Frossarda zgłosił się pewien Polak, twierdząc, że wie na pewno, "jacy ludzie włożyli broń w rękę Turka". Frossard rzucił z pośpiechem: "Niech Pan tylko tego nie mówi Ojcu ¦więtemu! Jeszcze każe nam się za nich modlić!".
A co, nie wolno mi?
Kiedy po Krakowie rozeszła się wieść, że 29 maja 1967 roku arcybiskup Karol Wojtyła został kardynałem, ojciec Leon Knabit, benedyktyn z Tyńca, pogratulował nominowanemu w typowy dla księży sposób: ukląkł na jedno kolano i pocałował go w rękę. Ku zaskoczeniu ojca Leona świeżo upieczony kardynał zrobił dokładnie to samo.
"Proszę Księdza Kardynała!" - zawołał zmieszany i zażenowany benedyktyn.
"A co, nie wolno mi?" - odparł z figlarnym uśmiechem Papież.
Wierszyki na różne okazjePodczas wypraw turystycznych ze studentami ks. Karol Wojtyła, zwany "Wujkiem", często układał wierszyki i piosenki do różnych sytuacji. W 1957 roku w Bieszczadach recytował taki oto dwuwiersz:
"Rano mnie chwalą, wieczór mnie ganią
i jak tu można wierzyć tym... paniom". W 1952 roku swojej podopiecznej, świeżo upieczonej nauczycielce, podarował notes z dedykacją:
"W tym notesie nie pisz dwójek,
o to prosi Cię dziś Wujek!". W 1955 roku, podczas spływu kajakowego na Drawie, cała grupa, potwornie zmęczona, dotarła na biwak o zmroku. Jedynie "Wujek" nie tracił rezonu i całą sytuację spointował rymowanką:
"Za te całodzienne harce
Zmówię brewiarz przy latarce". Wierszyki do różnych sytuacji układał również będąc biskupem i kardynałem. Kiedy wyjeżdżając na narty do Zakopanego zatrzymywał się w klasztorze urszulanek, na Jaszczurówce, "dokuczał" jednej z sióstr, o imieniu Alfonsa, ułożonym przez siebie wierszykiem: "Siostra Alfonsa na mnie się dąsa".
Nie ma chrztu bez wody.
15 maja 1977 roku, po wielu trudnościach i po wieloletnich oczekiwaniach na pozwolenie budowy kościoła, odbyła się wreszcie długo oczekiwana konsekracja świątyni w Nowej Hucie-Bieńczycach. Na uroczystość w mieście, gdzie według założeń władz komunistycznych nie miało być miejsca dla Boga, przybyło kilkadziesiąt tysięcy osób.
Stali Oni cierpliwie kilka godzin mimo nieustannie padającego ulewnego deszczu. Kardynał Karol Wojtyła dodawał im ducha słowami: "Konsekracja to jakby chrzest, a gdzie jest chrzest, tam musi być i woda".
Czy jest tu biskup?
W 1960 roku, wracając z wyprawy po Bieszczadach, grupa "Wujka" wsiada do pociągu do Krakowa w Sanoku. Nagle do przedziału wtargnął konduktor i zakrzyknął: "Czy jest tu biskup?". Wszyscy zaniemówili, nie wiedząc o co chodzi. Widząc zdziwione miny, konduktor wyjaśnił: "Uczeń Biskup z Rybnika". Pierwszy ocknął się ks. Wojtyła, który był już wówczas biskupem, i odpowiedział: "Nie, nie ma go tutaj". Okazało się, że konduktor znalazł legitymację niefortunnego Biskupa i szukał go, by mu ją oddać.
Górale obronią.
Nazajutrz po uroczystej inauguracji pontyfikatu, 23 października 1978 roku, papież spotkał się w Auli Pawła VI ze swoimi rodakami licznie przybyłymi do Rzymu. Dostrzegłszy górali w pięknych, tradycyjnych strojach, podszedł do nich i powiedział: - "No jacyż to z was są górale, co ciupagi macie, a swojego metropolitę toście wypuścili z Krakowa?"
Na to Staszek Trzebunia odpowiedział: "Przecież jakby się tu wom jako krzywda działa, to my przydziemy i was bydziemy bronić!".
Papież nie da sobą kręcić.
Podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 roku tłumy krakowian gromadziły się przed domem arcybiskupów, który był rezydencją Ojca ¦więtego. Ludzie ani myśleli rozstać się ze stojącym w oknie papieżem i bez końca przedłużali dialog z nim.
Wreszcie Ojciec ¦więty powiedział: "Cztery lata temu kręciliście mną, jak chcieli, a teraz już jestem starym papieżem i nie dam sobą kręcić"."
Czy wyborcza wybiera papieża?
Reporter "Gazety Wyborczej" podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1991 roku nie posiadał się ze szczęścia, kiedy stanął "oko w oko" z Papieżem, gdy ten wychodził ze swojego dawnego kościoła parafialnego w rodzinnych Wadowicach. Rozradowany krzyknął: "Pozdrowienia od polskich dziennikarzy dla Ojca ¦więtego".
"A Pan gdzie pracuje?" - zapytał dociekliwie Jan Paweł II.
I tu pod reporterem ugięły się nogi, bo pomyślał sobie, że do Papieża doszły głosy, iż "Gazeta" pisze czasem krytycznie o Kościele.
Odpowiedział jednak zgodnie z prawdą: "W 'Gazecie Wyborczej'".
Ojciec ¦więty jednak jak zwykle zachował klasę i zapytał z charakterystycznym dla siebie dowcipem: " A będziecie mnie tam wybierać?".
Czy protestanci wstaną wcześniej?
Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec w 1980 roku jeden z dziennikarzy zagadnął Jana Pawła II, czy zgadza się z opinią, że za mało czasu poświęcił na rozmowy z protestantami.
"W Moguncji mogę wstać o dwie godziny wcześniej, ażeby z nimi rozmawiać, ale czy oni też wcześniej wstaną?" - odpowiedział Papież.
Kluger za Papieża?
W 1997 roku, podczas wizyty w Zakopanem, Jan Paweł II spotkał się w "Księżówce" ze swoimi kolegami gimnazjalnymi Teofilem Bojesiem i Stanisławem Jurą. - "Jak długo zamierza Wasza ¦wiątobliwość zostać z nami w Polsce tym razem? - zapytał Jura. - Mam nadzieję, że przynajmniej miesiąc?"
- "Och, nie - odpowiedział Jan Paweł II. - Muszę wracać do Rzymu pojutrze. Wiecie, że jestem papieżem. Mam dużo pracy w Watykanie."
- "Dlaczego uciekasz tak szybko? - spytał Jura. - Czyż nie zostawiłeś tam Jurka Klugera w zastępstwie?". (Dla wyjaśnienia: mieszkający w Rzymie inżynier Jerzy Kluger, Żyd z Wadowic, jest przyjacielem Karola Wojtyły od czasów młodości.)
Ile lat będzie żył Papież?
Ojciec Klimuszko, franciszkanin posiadał niezwykły dar - przepowiadania przyszłości. Pewnego razu spotkał się z obecnym Papieżem Janem Pawłem II, a ówczesnym Arcybiskupem Metropolitą Krakowskim:
- "Mogę powiedzieć Waszej Eminencji, ile lat będzie żył."
- "Ojcze drogi - powiedział z miejsca Karol Wojtyła - z góry proszę o prolongatę."
mam nadzieję, że poprawicie sobie tym humorek, chociaż troszkę, chociaż tak żeby się jakoś dało funkcjonować...pozdrawiam, trzymajcie się jakoś.